Prezes PiS podkłada bombę
Jarosław Kaczyński stanął w obronie uwięzionej i głodującej Julii Tymoszenko. Szczytny i godny pochwały cel, tyle że środki do jego osiągnięcia niewłaściwe. Ponieważ storpedowanie mistrzostw na Ukrainie przyniosłoby więcej szkody niż pożytku i Polsce, i Ukrainie.
Nie sposób bowiem uniknąć wrażenia, że w wystąpieniu Prezesa PiS ciągle powtarza się ten sam scenariusz. Jeśli prezydent i rząd powiedzą "tak" - nieważne w jakiej sprawie - to Jarosław Kaczyński niemal z automatu musi powiedzieć "nie". Bo, jego zdaniem, z definicji opozycja w niczym nie może się zgodzić z ekipą rządzącą, jakby nie istniało nic, w czym można by przynajmniej przez chwilę współpracować dla dobra Polski. To smutne, jednak ostatnio takie rozgrywki stały się standardem w naszej rodzimej polityce.
Nie mam wątpliwości, że Prezes PiS po raz kolejny udowadnia, że bardziej skłonny jest do niszczenia niż do budowania. Wzywanie polskiego rządu do bojkotu Euro 2012 na Ukrainie na pięć tygodni przed rozpoczęciem mistrzostw to wysoce nieprzemyślana taktyka. Może Kaczyński ma i dobre chęci, w sumie chodzi o los konkretnej osoby - Julii Tymoszenko, która jest ważną symboliczną postacią. Jednak sposób i moment uzewnętrznienia chęci Prezesa pasuje jak pięść do nosa. Wygląda to tak, jakby chciał on podłożyć bombę i ją zdetonować, ale nie martwi się już co będzie potem.
Taki protest miałby jakiś sens, gdyby Ukraina była jedynym organizatorem mistrzostw, ale nawet wówczas można by co najwyżej przesunąć je w czasie do momentu uwolnienia Tymoszenko. W przeciwnym wypadku, skutki takiego posunięcia dla krajów organizujących je i dla Europy byłyby fatalne. Nawet jeśliby założyć hipotezę wycofania mistrzostw z Ukrainy, pogorszyłoby to nasze wzajemne stosunki oraz wprowadziłoby niepotrzebny chaos. Po drugie, mogłoby to spowodować gwałtowny odruch jeszcze śmielszego rzucenia się Ukrainy w ramiona Rosji, czego chyba żaden europejski i polski polityk nie chce. Po trzecie, który kraj, nawet jeśli dysponuje odpowiednią infrastrukturą i zapleczem, zdoła w ciągu miesiąca przygotować się na rozegranie meczy i przyjęcie kibiców? Po czwarte, takie imprezy jak olimpiady czy mistrzostwa, przygotowywane latami, nie mogą być, poza szczególnie rażącymi przypadkami, uzależnione od zmiennych politycznych kolei.
Nie przekonują mnie też protesty przedstawicieli Unii Europejskiej. Zazwyczaj dobrze się im protestuje, jeśli ich sprzeciw nic nie kosztuje. Łatwo bowiem postawić się Ukrainie, bo niewiele się na tym traci. Kiedy jednak trzeba by wypowiedzieć stanowcze słowo przeciwko niektórym poczynaniom Rosji lub Chin, to wtedy nabiera się wody w usta. Albo dlaczego politycy europejscy nie naciskają na rząd izraelski, który zbudował wysoki na 8 metrów mur okalający Betlejem w Autonomii Palestyńskiej? Prawa tamtejszych mieszkańców też są łamane. Większość z nich nie może ruszyć się z miejsca, znaleźć pracy lub wyjechać za granicę. Można by przecież w duchu protestu zaprzestać organizowania pielgrzymek do Ziemi Świętej, by solidaryzować się z mieszkańcami Palestyny i dać do myślenia rządowi izraelskiemu. Tylko komu wówczas byśmy bardziej zaszkodzili: Palestyńczykom czy Izraelczykom?
Prezes PiS ma rację, że przemilczenie sprawy Tymoszenko nie jest dobrym wyjściem. Należało jednak podnieść głos o wiele wcześniej (ta uwaga dotyczy również polskiego rządu) bo brutalna gra rządu Janukowycza z przywódczynią ukraińskiej opozycji nie trwa przecież od kilku tygodni. To jasne, że ta dramatyczna sytuacja nie może pozostać bez odzewu ze strony społeczności międzynarodowej. Trzeba jednak szukać, i to szybko, innych sposobów wywierania presji na rząd ukraiński. Może przywódcy państw europejskich powinni się niezwłocznie porozumieć i przygotować wspólną dyplomatyczną notę, ale to wymagałoby niewątpliwie większego wysiłku i przemyślenia niż ostentacyjna odmowa wyjazdu na mecze do Kijowa.
Jeśli bowiem coś złego stanie się Julii Tymoszenko przed rozpoczęciem mistrzostw, to odwołanie przyjazdu oficjalnych państwowych delegacji będzie tylko okazaniem dezaprobaty rządowi, ale jej samej już nie uratuje. A chyba w tej chwili chodzi głównie o to, by jak najszybciej wypuszczono ją z więzienia i przetransportowano do szpitala.
Skomentuj artykuł