To ustawa, która zapewni zwycięstwo Tuska?
Głowa ministra Jacka Rostowskiego była ceną za zmiany w prawie regulującym zasady funkcjonowania Narodowego Banku Polskiego. Dziś rząd ma zająć się projektem ustawy, co do którego minister Bartłomiej Sienkiewicz dogadał się z prezesem NBP Markiem Belką.
Dla rządu najbardziej pożądane są zapisy dotyczące możliwości sprzedaży i skupu państwowych obligacji na rynku wtórnym. Mogą ratować rządzącą koalicję w roku wyborczym, gdyby na rynkach finansowych doszło do załamania. - To mogłaby być pozytywna zmiana, ale w naszych realiach grozi upolitycznieniem decyzji banku centralnego i drukowaniem pieniędzy na doraźne potrzeby rządzącej ekipy - ocenia w rozmowie z Money.pl współtwórca ustawy o NBP i RPP prof. Stanisław Gomułka.
W grudniu minister Jacek Rostowski podaje się do dymisji, a na jego fotelu zasiada Mateusz Szczurek. Niekojarzony z żadną z partii czy środowiskiem politycznym. Czyli dokładnie taki, jak opisał prezes Belka. W ciągu miesiąca - w sierpniu - w resorcie finansów powstaje Projekt założeń projektu ustawy o zmianie ustawy o Narodowym Banku Polskim oraz niektórych innych ustaw. Dokument datowany jest na 14 sierpnia 2013 roku. Na wczorajszej konferencji prasowej premier Donald Tusk zapewniał, że prace nad zmiana przepisów rozpoczęły się jeszcze przed lipcem ubiegłego roku. Na nasze pytania do Ministerstwa Finansów, kiedy dokładnie rozpoczęły się te prace, do tej pory nikt nie odpowiedział.
W projekcie zapisano umożliwienie NBP sprzedaży i kupna - z ograniczeniami wynikającymi z regulacji unijnych - dłużnych papierów wartościowych (obligacji rządowych) na rynku wtórnym. Jak czytamy w założeniach do ustawy - zaproponowana w projekcie zmiana art. 48 obecnej ustawy o NBP, umożliwiająca sprzedaż i kupno dłużnych papierów wartościowych przez Narodowy Bank Polski nie tylko w operacjach otwartego rynku, ma na celu rozszerzenie narzędzi NBP w związku z funkcjonowaniem banku centralnego jako tzw. pożyczkodawcy ostatniej szansy.
Co to oznacza? Teraz, jeśli minister finansów emituje obligacje, aby finansować deficyt, NBP nie ma prawa ich kupować. Zmiana prawa byłaby bardzo atrakcyjna dla rządu. Wówczas minister finansów nie musiałby się przejmować, czy ktoś na rynku skupi obligacje, bo kupowałby je NBP. Jak argumentują pomysłodawcy, w podobny sposób interweniuje Fed, Bank Anglii czy Bank Japonii. Tworzą nowy pieniądz, za który kupują skarbowe papiery. Do sprawy w sierpniu ubiegłego roku odniósł się nawet sam Marek Belka. Jak stwierdził, propozycja zmian prawnych to tylko kwestia techniczna.
- Techniczny instrument, który w Stanach Zjednoczonych, czy w Wielkiej Brytanii służy stabilizacji na rynku finansowym u nas może być nadużywany dla doraźnych potrzeb rządzących polityków - ocenia prof. Stanisław Gomułka, współtwórca ustawy o NBP i RPP. - Wykup obligacji na rynku wtórnym w krótkim czasie pozwoli na utrzymanie ich rentowności na niskim poziomie, a to będzie się wiązało z niższym kosztem obsługi długu.
Były wiceminister finansów uważa, że w roku wyborczym, gdy sytuacja na rynkach finansowych staje się niepewna, otwiera to rządzącym niebezpieczną furtkę: - Rząd nie musi wtedy zaciskać pasa i dokonywać niepopularnych cięć w wydatkach. Na krótką metę wydatki mogą być pokrywane bo rząd nie musi myśleć o rosnących kosztach obsługi długu, co w naszych warunkach stanowi bardzo znacząca część wydatków budżetowych - wyjaśnia.
Rozmowa szefa MSW z prezesem NBP odbyła się w bardzo gorącym okresie. Między wiosną, a latem w związku z niepewnością na rynkach związaną z pogłębiająca się recesją i fatalnymi prognozami dla Polski - międzynarodowe instytucje prognozowały w przypadku Polski minimalny wzrost PKB, a nawet recesję - rentowność polskich obligacji gwałtownie poszła w górę. Widać to doskonale na przykładzie naszych 10-latek. Na początku lipca ich rentowność wynosiła 3,08 proc. by w ciągu dwóch miesięcy skoczyć do 4,90 proc. Rząd obawiał się, że czeka nas powtórka z końca 2008, kiedy to rentowność skoczyła do poziomu 7,50 proc.
źródło: Ministerstwo Finansów
Po pierwszym kwartale 2013 roku nastroje były bardzo złe. Gospodarka znalazła się w dołku najgłębszym od lat. To i gwałtownie rosnące koszty obsługi długu przy zmniejszających się wpływach podatkowych, postawiło rząd Donalda Tuska przed koniecznością nowelizowania budżetu i cięcia wydatków. W sierpniu 2013 roku minister finansów Jacek Rostowski ogłosił oszczędności na blisko 8 mld zł.
Trzeba też zaznaczyć, że w lipcu ubiegłego roku, nie wiadomo było także, czy uda się przenieść część pieniędzy z OFE do ZUS, co znacznie poprawiłoby rachunki państwa dotyczące zadłużenia. Pomysł premier ujawnił na początku września, a projekt w tej sprawie został zatwierdzony dopiero pod koniec roku.
Jeżeli chodzi o emisje obligacji, w grę wchodzą olbrzymie kwoty. Na przykład w tym roku przy zaplanowanym deficycie budżetowym na poziomie blisko 47,9 mld zł, ponad 32 mld zł rząd pożyczy emitują obligacje. Im więc koszt ich wykupu na rynku - zwłaszcza w roku wyborczym - będzie niższy, więcej będzie można przeznaczyć na inwestycje czy wydatki socjalne. W ujawnionych nagraniach, minister Sienkiewicz rzuca nawet kwotę - 10 mld zł.
Poza tym interwencyjny skup obligacji może utrzymać stopy procentowe na niskim poziomie, co w przypadku spłacających kredyty lub je zaciągających ma spore znaczenie. Każdy skok kosztów związanych ze spłatą hipoteki to przecież wzrost niezadowolenia wśród elektoratu rządzącej Platformy Obywatelskiej.
- Proponowane zmiany narażą NBP na naciski polityczne, nie ma co do tego wątpliwości. W Wielkiej Brytanii, mimo że członków tamtejszej Rady Polityki Pieniężnej mianuje premier, nie do pomyślenia są naciski. Nie mam złudzeń, że u nas instrument wykupu obligacji będzie w ten sposób wykorzystywany - konkluduje prof. Gomułka.
Jak wskazuje Grzegorz Ogonek, ekonomista ING Banku Śląskiego, w propozycje zmian w ustawie o NBP mają jeszcze jeden istotny wymiar: W projekcie nie zapisano, w jakich granicach możliwe jest stabilizowanie rynku przy pomocy wykupu obligacji przez NBP. Nie ma ściśle określonej granicy między stabilizacją, a pomaganiem rządowi w stabilizowaniu budżetu.
Blatowanie się szefa NBP z rządzącymi nie podoba się prof. Marianowi Nodze, byłemu członkowi RPP. - Jak wiadomo, bank tworzy rezerwy na wypadek ryzyka na rynku finansowym. Przychylność lub nieprzychylność dla rządzących może uzależniać to, jaka zostanie przyjęta wysokość takiej rezerwy w danym roku, a co za tym idzie jaką kwotę w ramach zysku NBP zdecyduje się przekazać do budżetu - tłumaczy w Money.pl. W przeszłości - zwłaszcza gdy na czele NBP stał Sławomir Skrzypek, między nim a rządem Donalda Tuska, dochodziło do sporów o wypłatę zysku.
- Za drukowanie w czasie kampanii i tak trzeba będzie zapłacić - mówi prof. Stanisław Gomułka. Efekt interwencyjnego skupu obligacji nie może trwać zbyt długo, a po nim, rentowność obligacji, ale też stopy procentowe, będą musiały pójść w górę. To z kolei oznacza wzrost inflacji. To konsumenci zapłacą ostateczny rachunek.
Skomentuj artykuł