W kilka chwil stracili dorobek życia. Przeczytaj świadectwa powodzian i dowiedz się, jak im pomóc
Wydaje się, że nie ma nic gorszego od wody, która zalewa dom i niszczy dorobek życia. Ale dopiero gdy jej poziom opada, ukazuje się ogrom zniszczeń. Mieszkańcy zalanych miejscowości na południowym zachodzie kraju próbują właśnie poskładać świat, który w ciągu zaledwie kilku chwil rozsypał się na kawałki. Przeczytaj świadectwa powodzian i dowiedz się, jak im pomóc (na końcu tego materiału znajdziesz link).
Pomoc zaczęła docierać, ale zniszczenia są straszne
Dopóki woda nie opadła siedzieliśmy w domach, bojąc się, żeby nie zabrała nas powódź. Dopiero kiedy woda opadła, wyszliśmy na ulice. Pomoc do nas dociera, ale potrzeby są wciąż ogromne. Chociaż woda w Kłodzku opadła, nie mam słów, by opisać to, co zostało po kataklizmie. Teraz trwa sprzątanie.
Miasto jest zniszczone. Na jego obrzeżach jest mniej ludzi i każdy musi we własnym zakresie naprawiać zniszczenia. Owszem, pomoc dociera do nas, ale zniszczenia są straszne. Nie wiadomo, jak sobie radzić, gdzie wywozić śmieci. Jest bardzo dużo poszkodowanych ludzi, ucierpiały całe osiedla. Mieszkania - również moje - były zalane do pierwszego piętra.
Przeżyłam już powódź stulecia, dlatego na początku nie chciałam się ewakuować, bo myślałam, że będzie tak jak w 1997 roku. Kiedy jednak zdecydowałam się opuścić dom, było już za późno. To, co się działo, gdy woda zaczęła wdzierać się do środka, jest nie do opowiedzenia. Nie da się opisać strachu przed tym, że woda może zabrać dom. Wiem, że budynki obok Kłodzka zostały przez powódź zabrane.
Potrzebne jest dosłownie wszystko - pralki, lodówki, piece gazowe, meble. W moim domu cały parter jest do wyrzucenia. Potrzeby mieszkańców są naprawdę ogromne. Nie jestem w stanie tego opisać. Trudno powiedzieć, czego brakuje, bo brakuje wszystkiego. Widzę sterty zniszczonych mebli, które ludzie muszą usunąć, bo to, co zalała woda, nie nadaje się to do użycia.
- Powodzianka z Kłodzka
Ludzie, którym pomagamy, są dzielni i zmobilizowani
Wszystkie nasze siły i środki skupione są na tym, żeby z zalanych lokali wynieść sprzęty, które nie nadają się do użytku. Mieszkańcy potrzebują teraz głównie środków czystości, żeby uprzątnąć zalane przez wodę pomieszczenia. Potrzebne są: kalosze, łopaty, miotły. Żywność dostarczana jest na bieżąco, dowozimy również butle gazowe i powerbanki. Ale wciąż jest mało agregatów i pomp, ponieważ wszystkie te, które należą do OSP Kłodzko, pracują. Ludzie, którym pomagamy, są bardzo dzielni i zmobilizowani. Wiedzą, co mają robić.
Ciężko powiedzieć, ile czasu zajmie sprzątanie. W niektórych lokalach trwa czyszczenie, z innych wynoszone są dopiero uszkodzone przez wodę sprzęty. Mam wrażenie, że w Kłodzku jest zrobione więcej, niż w okolicznych wioskach. Tam wciąż potrzeby są duże. Na szczęście pomaga nam również młodzież szkolna, dowożona do miejsc, w których potrzeby są największe.
- Mariusz Bieszke, OSP Kłodzko
Z psychologicznego punktu widzenia sytuacja jest trudna
Woda opada i ukazuje się skala zniszczeń. O ile przerażający był już sam widok zalanego terenu, teraz, kiedy woda opada, obraz jest jeszcze gorszy. Widać porozbijane witryny w sklepach. Tutejszy teren jest górzysty, dlatego przepływająca przez miasto woda, miała bardzo silny nurt. Podobno płynęła ona z prędkością trzydziestu kilometrów na godzinę. A wraz z nią płynęło wszystko - drzewa i samochody również. To właśnie one rozbijały witryny sklepów.
Po powodzi z 1997 roku miasto odbudowywało się długi czas. Teraz, po dwudziestu siedmiu latach, wraca to samo. Psychologicznie to jest bardzo trudne. Miasto, jego place i parki, były wyremontowane. Kłodzko było bardzo ładne. Jestem tu od niedawna, ale znajomi, którzy mnie odwiedzali, byli miastem zachwyceni. Teraz trzeba będzie wszystko odbudować.
- Andrzej Migacz SJ, proboszcz parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Kłodzku
Skutki tej powodzi są bardzo przykre
Po tegorocznej powodzi widzę więcej rozległych szkód. Jej skutki są również bardziej przykre. Woda stała dłużej, podnosiła się i opadała. Rozmawiałem z panią, której firma znajdowała się na przedmieściach miasta, a te zostały przez powódź bardzo źle potraktowane. Nurt wysokiej, napierającej wody w centrum miasta wyrządził na jego przedmieściach armagedon w czystej postaci. Właśnie tam wspomniana kobieta miała swój biznes.
- Mieczysław Kowalcze, były nauczyciel i dyrektor szkoły podstawowej w Krosnowicach
Jeśli chcesz pomóc ludziom, którzy ucierpieli w wyniku powodzi, kliknij w link. Znajdziesz tam wszystkie niezbędne informacje.
Skomentuj artykuł