4-latek trafił do szpitala z raną głowy i koronawirusem. Babcia zataiła ważne fakty
Przez brak odpowiedzialności jednej osoby zamknięto chirurgię dziecięcą w Zielonej Górze. Wszystko przez babcię, która przywiozła do szpitala wnuczka. Zataiła, że jego matka wróciła z Niemiec i ma gorączkę.
Babcia przywiozła chłopca na SOR z raną głowy. Powiedziała, że bawił się piłą. 4-latek spędził w szpitalu cztery dni - miał kontakt z personelem i pacjentami.
"Chłopiec leżał na oddziale od piątku. I jak to z czterolatkiem bywa, wszędzie go było pełno, nie potrafił wysiedzieć w łóżku. Kontakt z nim miał właściwie cały personel, poza mną. I wszyscy muszą przejść teraz kwarantannę" - powiedział dr n. med. Jan Nowak, kierownik klinicznego oddziału chirurgii dziecięcej, cytowany przez Gazetę Wyborczą.
4-latek w czasie pobytu w szpitalu nie miał gorączki ani duszności tylko pogłębiający się kaszel. To zdecydowało o tym, że lekarze pobrali od niego wymaz na obecność koronawirusa. Wynik testu okazał się pozytywny.
Jak informuje GW, "zakażony 4-latek na początku został przyjęty na SOR, potem przewieziono go na blok operacyjny, gdzie wykonano mu zabieg. Miał kontakt z instrumentariuszkami, anestezjologiem". Dwa razy robiono wywiad - pytano czy 4-latek ma objawy zakażenia, czy miał kontakt z kimś, kto wrócił z zagranicy. Babcia zaprzeczała.
Kontakt chłopca z personelem i pacjentami sparaliżował życie szpitala. Chociaż dzieci znajdujące się na oddziale mogły dokończyć leczenie, lekarze nie przyjmują już nowych przypadków. Karetka zamiast do Zielonej Góry zawiezie je do Gorzowa lub Poznania.
Rzeczniczka lecznicy Sylwia Malcher-Nowak potwierdziła fakt wstrzymania pracy przez Oddział Chirurgii i Urologii Dziecięcej oraz objęcia kwarantanną personelu medycznego, który miał kontakt z zakażonym chłopcem.
"Z uwagi na epidemię Oddział Chirurgii i Urologii Dziecięcej był wygaszany, ograniczając pracę do nagłych przypadków. Przebywa na nim jeszcze dwóch pacjentów. Teraz jest całkowicie wyłączony z pracy. Osoby mające kontakt z 4-latkiem zostały objęte kwarantanną i czekamy na wyniki pobranych próbek. Oczywiście to jeszcze bardziej komplikuje pracę naszego szpitala" -powiedziała PAP Malcher-Nowak.
Skomentuj artykuł