CBA prowadzi kontrolę w GUS-ie
Funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego weszli w czwartek do budynku Głównego Urzędu Statystycznego, aby sprawdzić wybrane zamówienia publiczne z lat 2009-2010 - poinformował w czwartek rzecznik CBA Jacek Dobrzyński.
Rzecznik prasowy GUS-u Wiesław Łagodziński powiedział PAP, że nie będzie komentował tej sprawy.
"Agenci biura weszli do GUS-u i przedstawili upoważnienie do przeprowadzenia kontroli. Sprawdzać będą wybrane zamówienia publiczne organizowane przez GUS w latach 2009-2010" - powiedział PAP Dobrzyński.
Na stronie internetowej Biura poinformowano, że kontrola ma zakończyć się 17 maja.
Sprawa ma związek z inną kontrolą, którą na wniosek ministra ds. walki z korupcją Julii Pitery przeprowadzono w GUS-ie przez departament kontroli Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Jej wyniki zostały przekazane CBA i - jak powiedział PAP Dobrzyński - funkcjonariusze przeanalizowali te materiały.
Minister Julia Pitera powiedziała w czwartek PAP, że kontrola przeprowadzona przez Kancelarię Premiera nie była rutynowa i wynikała z napływających od dłuższego czasu niepokojących sygnałów od pracowników GUS-u. "Te informacje były bardzo szczegółowe. Nie zawierały inwektyw pod adresem kierownictwa, a opis konkretnych sytuacji. To spowodowało, że uznaliśmy, iż konieczne jest przeprowadzenie kontroli" - wyjaśniła.
Jak dodała, dotyczyła ona spraw organizacyjnych i służby cywilnej. "Wszystkie zagadnienia, które wynikły podczas jej przeprowadzenia, i sygnały, które dostaliśmy po rozpoczęciu kontroli, kiedy już nie mogliśmy zmienić jej zakresu, przekazaliśmy do NIK-u. Natomiast te informacje, których nie mogliśmy zweryfikować, bo nie leżą w naszych kompetencjach, zostały przekazane CBA" - zaznaczyła Pitera.
Pitera nie chciała oceniać czy kontrola CBA może zakończyć się doniesieniem do prokuratury. "Trzeba odpowiedzieć na pytanie czy było to tylko nadużycie władzy i pewne nieetyczne postępowanie, czy też już zostały wyczerpane znamiona przestępstwa. I jedno i drugie jest naganne. Na pytanie to będą musieli jednak odpowiedzieć funkcjonariusze CBA i ewentualnie prokuratura" - dodała.
W poniedziałek premier Donald Tusk odwołał dotychczasowego prezesa GUS-u Józefa Oleńskiego i powierzył pełnienie obowiązków szefa GUS-u jego dotychczasowemu wiceprezesowi Januszowi Witkowskiemu.
Rzecznik rządu Paweł Graś mówił wówczas dziennikarzom, że nikt nie ma zastrzeżeń i nikt nie kwestionuje naukowego i merytorycznego dorobku b. prezesa GUS-u, ale wszystko wskazuje na to, "że z zarządzaniem tą instytucją nie do końca sobie poradził".
"Rzeczpospolita" w styczniu podała, że kontrola w GUS, zarządzona przez kancelarię premiera, wykazała m.in., że Janusz Dygaszewicz, dyrektor Departamentu Programowania i Koordynacji Badań GUS oraz szef Centralnego Biura Spisowego otrzymał 131 tys. zł na podstawie umowy-zlecenia za nadzór nad przygotowaniem do dwóch spisów powszechnych. Oprócz tego brał normalną pensję.
Gazeta podała także, że w ciągu trzech miesięcy 2010 r. GUS podpisał umowy-zlecenia z 357 pracownikami na ponad 3,5 mln zł, z czego 67 pracowników otrzymało dodatkowo 2,3 mln zł. Np. naczelnik Wydziału ds. Organizacji Spisów Powszechnych dostał dodatkowo prawie 100 tys. zł, a niektórzy jego zastępcy - po prawie 40 tys. zł - podała "Rz". Kancelaria premiera poinformowała o sprawie CBA.
Z wystąpienia pokontrolnego, do którego dotarła PAP, wynika, że GUS podpisał na prace związane ze spisem powszechnym 357 umów-zleceń, na ponad 3,5 mln zł. Umowami tymi objętych było w zależności od okresu od 112 do 128 pracowników. 67 z nich otrzymało ponad 2,3 mln zł.
Kontrolerzy zwrócili uwagę na przypadek siedmiu pracowników GUS-u, którzy za pełnienie dyżurów dyspozytorów spisowych, odbywających się często w godzinach ich pracy, dostali prawie 142 tys. zł. Jednym z przykładów niegospodarnych działań, które podali, był też wynajem przez GUS od Centrum Edukacji Statystycznej w Jachrance laptopów. Koszt wynajmu jednego takiego laptopa na trzy dni miał wynieść ok. 2 tys. 400 zł.
GUS nie zgadzał się wtedy z zarzutami kontrolerów z kancelarii premiera, że pracownicy etatowi zajmujący się spisem powszechnym byli podwójnie opłacani. Według Urzędu dostali wynagrodzenie zgodnie z prawem.
Rzecznik GUS-u Wiesław Łagodziński argumentował wówczas, że Narodowy Spis Powszechny Ludności i Mieszkań 2011 określa rodzaj, tryb i procedury działań spisowych, a także przedstawia koszty spisu jako odrębną pozycję budżetu państwa. "Wynika z tego, że prace, które określić można jako "spisowe" wyłączone są z innych działań GUS. Program ten jest monitorowany na bieżąco przez Ministerstwo Finansów" - napisał w oświadczeniu przekazanym do mediów Łagodziński.
Oleński został prezesem GUS-u w październiku 2006 r. Na to stanowisko powołał go premier Jarosław Kaczyński. Prezesem GUS-u Oleński został wtedy po raz drugi - pełnił już tę funkcję w latach 1992-1995. Wówczas był także przewodniczącym Komisji Statystycznej ONZ i wiceprzewodniczącym Konferencji Statystyków Europejskich.
Skomentuj artykuł