Ełk: kolejne zatrzymania za udział w burdach
Policjanci z Ełku zatrzymali kolejne dwie osoby - kobietę i mężczyznę - za udział w niedzielnych burdach pod barem z kebabami.
Mimo, że na ulicach Ełku od kilku dni jest spokojnie, w mieście wciąż pozostaje zwiększona liczba policjantów.
Zespół prasowy warmińsko-mazurskiej policji poinformował w czwartek, że zatrzymano kolejne dwie osoby: kobietę i mężczyznę pozostających ze sobą w związku, którzy w niedzielę czynnie uczestniczyli w burdach pod barem z kebabami w Ełku. Obojgu przedstawiono zarzuty udziału w nielegalnym zbiegowisku, para została objęta policyjnym dozorem.
Ełk: zamieszki pod lokalem, gdzie zginął 21-latek >>
Policja ujawniła, że do zatrzymania tych osób doszło na podstawie analizy nagrań z monitoringów. Jak poinformowano, w czasie zatrzymywania para była pijana. Wcześniej policja zatrzymała 30 innych osób uczestniczących w zamieszkach - oni także byli pijani. Jeden z uczestników niedzielnych burd, któremu zarzucono napaść na policjantów, został tymczasowo aresztowany na 2 miesiące.
Zarówno policja, jak i władze Ełku zapewniają, że w mieście od kilku dni jest bardzo spokojnie. "Tak naprawdę to zamieszki w mieście trwały 10 godzin i objęły chodnik o długości 200 metrów. A robi się wokół tych wydarzeń dużo szumu, komuś, nie wiemy komu, chyba zależy na podsycaniu atmosfery" - powiedział w czwartek PAP wiceprezydent Ełku Artur Urbański. Przyznał, że wszystkie z zatrzymanych osób były wcześniej dobrze znane policji. "Tak naprawdę agresywnych w tłumie było 40-50 osób, reszta to byli gapie" - ocenił Urbański.
Mimo, że w mieście od kilku dni nie dochodzi do żadnych incydentów w Ełku wciąż pozostają wzmocnione siły policyjne. Wiąże się to m.in. z tym, że przez kilka dni zapowiadano na piątek manifestację solidarności z muzułmanami - marsz ten został odwołany. "Naszym zdaniem taki marsz w ogóle nie był planowany, to była prowokacja. Otrzymaliśmy anonimową kartkę, że to tego marszu nie dojdzie, ale nikt tak na serio chyba tego wydarzenia nie planował" - poinformował PAP Urbański.
Wiceprezydent Ełku przyznał, że manifestacja środowisk narodowych została zgłoszona na sobotę. "Zgłoszenia tego wydarzenia dokonał ktoś spoza Ełku więc nie wiemy na ile to wydarzenie jest realne" - przyznał Urbański i powiedział, że urząd miasta uważnie monitoruje profile internetowe "wszelakich środowisk, w tym i narodowych", ale śladu zapowiedzi takiego wydarzenia na nich nie znaleziono.
"Chyba nikt z Ełku się tym nie interesuje. Wiele już pojawiało się fałszywych informacji, np. że jadą do nas kibice z innych miast. To się nie potwierdziło" - podkreślił Urbański. Przyznał, że jeśli do jakiejś demonstracji w sobotę dojdzie, to przedstawiciele ełckiego magistratu się tam wybiorą. "Choć podkreślam, że ja sądzę, że do żadnego marszu, czy statycznej manifestacji - bo to taka jest zgłoszona - nie dojdzie" - podkreślił Urbański.
W sylwestrową noc w Ełku właściciel i pracownik baru z kebabami szarpali się z 21-letnim chłopakiem, który ukradł z ich lokalu dwie butelki coli; zadali mu trzy ciosy nożem. Raniony zmarł; we wtorek sąd w Ełku tymczasowo aresztował Tunezyjczyka i Algierczyka. Są podejrzani o zabójstwo chłopaka.
Początkowo, tuż po zabójstwie Polaka, prokuratura zatrzymała cztery osoby pracujące w barze z kebabami, ale zgormadzony materiał dowodowy pozwolił na zwolnienie dwóch z nich. Rzecznik ełckiej policji Agata Kulikowska zapewniała wcześniej PAP, że "osoby te pozostają w zainteresowaniu policji" ale zastrzegła, że nie może informować "o szczegółach taktycznych działań".
Po zabójstwie Polaka pod barem z kebabami doszło do burd, kamieniami wybijano szyby w barze, rzucano kamieniami i butelkami w policję, niszczono mienie.
Skomentuj artykuł