Jan Komasa w pierwszej wypowiedzi po Oscarach: bardziej niż prezydenta potrzebujemy terapeuty
"Coraz więcej społeczeństw potrzebuje kogoś, kto spowoduje, że ludzie zaczną ze sobą rozmawiać" - mówił reżyser "Bożego Ciała" podczas konferencji prasowej w Los Angeles. Zapowiedział także swój kolejny film.
Nominowane do Oscara w kategorii najlepszego filmu międzynarodowego "Boże Ciało" nie otrzymało statuetki. "To koniec wielkiej, niezwykłej przygody. Mieliśmy szansę skorzystania z doświadczenia ekipy Pawła Pawlikowskiego, Jana A.P. Kaczmarka, Agnieszki Holland. Polskie kino zyskało rozgłos" - mówił po 92. ceremonii rozdania Oscarów Jan Komasa.
Podkreśla, że było to wielkim wyróżnieniem, a sukcesu gratulowali mu najwięksi światowi twórcy. "Polskie kino zyskało bardzo dużo rozeznania w Oscarach, uzyskaliśmy rozgłos" - mówił reżyser. - "Pozdrawiali nas Martin Scorsese czy Tom Hanks. Bartek Bielenia był zaczepiany. W polskim kinie następuje zmiana pokoleniowa. Jestem bardzo szczęśliwy, że jestem jej częścią."
(fot. PAP/EPA/DAVID SWANSON)Reżyser odniósł się także do bieżącej sytuacji politycznej i nadchodzących wyborów w Polsce i w USA: "Żyjemy w spolaryzowanych czasach. Brakuje nam kogoś, kto spowoduje, że siądziemy do jednego stołu, że zaczniemy ze sobą rozmawiać. Zbliżają się wybory i w Stanach, i w Polsce. Uważam, że bardziej niż prezydenta potrzebujemy terapeuty. Coraz więcej społeczeństw potrzebuje kogoś, kto spowoduje, że ludzie zaczną ze sobą rozmawiać."
Zapowiedział także swój kolejny film: "Za kilka dni wchodzi kolejny mój film "Hejter", który jest głównie o tym, także o kampanii prezydenckiej miast. Mam nadzieję, że dzięki niemu porozmawiamy naprawdę o tym, jakim jesteśmy społeczeństwem i do czego chcemy doprowadzić."
Przeczytaj cały materiał na portalu Onet i obejrzyj konferencję na stronie Polsat News.
O czym jest "Boże Ciało"?
To inspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia 20-letniego Daniela, który w trakcie pobytu w poprawczaku przechodzi duchową przemianę i skrycie marzy, żeby zostać księdzem. Po kilku latach odsiadki chłopak zostaje warunkowo zwolniony, a następnie skierowany do pracy w zakładzie stolarskim. Zamiast tego jednak, popychany niemożliwym do spełnienia marzeniem, Daniel kieruje się do miejscowego kościoła, gdzie zaprzyjaźnia się z proboszczem. Kiedy, pod nieobecność duchownego, niespodziewanie nadarza się okazja, chłopak wykorzystuje ją i w przebraniu księdza zaczyna pełnić posługę kapłańską w miasteczku. Od początku jego metody ewangelizacji budzą kontrowersje wśród mieszkańców, szczególnie w oczach surowej kościelnej Lidii. Z czasem jednak nauki i charyzma fałszywego księdza zaczynają poruszać ludzi pogrążonych w tragedii, która wstrząsnęła lokalną społecznością kilka miesięcy wcześniej. Tymczasem w miasteczku pojawia się dawny kolega Daniela z poprawczaka, a córka kościelnej, Marta, coraz mocniej zaczyna kwestionować duchowość młodego księdza. Wszystko to sprawia, że chłopakowi grunt zaczyna palić się pod nogami. Rozdarty pomiędzy sacrum i profanum bohater znajduje jednak w swoim życiu nowy, ważny cel. Postanawia go zrealizować, nawet jeśli jego tajemnica miałaby wyjść na jaw...
Zobacz, co pisaliśmy o filmie "Boże Ciało":
Ludzka twarz więcej warta od koloratki. Lekcja "Bożego Ciała"
"Boże Ciało" to dla mnie jedne z najlepszych rekolekcji
Skomentuj artykuł