Łukaszewicz: darem była obecność Danuty Szaflarskiej
Uczyła nas fachu i rzemiosła, jej obecność wśród nas była darem - powiedział PAP prezes ZASP Olgierd Łukaszewicz, wspominając zmarłą w niedzielę aktorkę Danutę Szaflarską.
- Danuta Szaflarska pozostała na nieboskłonie gwiazd polskiego teatru, filmu i telewizji do końca życia. To fenomen. Świadczy to o niezwykłej wirtuozerii warsztatu, który opanowała w sposób zdumiewający, ale także człowieczeństwie, które zachowała, i - w opozycji do wielu artystek, które dodają sobie pewnej aury, zapożyczając ją z ról, które grają - zachowała swoją naturalność, prostotę. Zachowała siebie - powiedział prezes ZASP - Stowarzyszenia Polskich Artystów Teatru, Filmu, Radia i Telewizji.
Zaznaczył, że szczególnie wyraziście cechy te widoczne były w filmach Doroty Kędzierzawskiej, "Inny Świat" i "Pora Umierać".
- Szaflarska opowiada o swym dzieciństwie, o tym, w jakich warunkach przyszła na świat - podkreślił. Dodał, że aktorka była przychylna młodym pokoleniom artystów teatralnych, dopiero rozpoczynających kariery.
Jak podkreślił, Szaflarska "była ciepłą osobą, krytyczną i suwerenną w sądach. Potrafiła wyraźnie dystansować się od fałszu, zakłamania".
- Uczyła nas fachu, rzemiosła, zwykłości w tym rzemiośle i tego, byśmy byli jak najdalej od tego, by tytułować ją tytułami w rodzaju królowej. Jej obecność wśród nas była darem. Uczyła, jak można połączyć prostotę z zawodem, który żyje ze sztuczności. Potrafiła wykreować coś, co było sztuką, ale jednocześnie pozostawało lekkie, proste, klarowne, ze świadomością tematu i struktury - dodał.
Łukaszewicz przypomniał, że aktorka pochodziła z biednej rodziny. "Opowiadała, że poznała (...) buty dopiero w 10. roku życia".
Jak mówił, aktorka wspominała często swoje doświadczenie z czasów powstania warszawskiego, np. to, że suszyła pieluchy przy ogniu palących się budynków.
Jego zdaniem grała w sposób wyrafinowany, z niezwykłą kulturą słowa.
- Pozostała w zawodzie, w którym odnajdywała szansę swojej wypowiedzi, choćby w najmniejszej roli - zauważył Łukaszewicz.
- Marzyło nam się, by otrzymała rekord Guinnessa. Złożyliśmy nawet odpowiednie formularze, ale spóźniliśmy się o parę miesięcy. Liczyliśmy, że komisja Guinnessa zobaczy ją jeszcze na scenie, ale niestety nie wróciła już do występów - mówił.
Skomentuj artykuł