"Napieralski to dramat, no po prostu burak"
Szef SLD Grzegorz Napieralski nie widzi nic złego w tym, że sugerował podczas spotkania z prezydentem USA Barackiem Obamą, by jego rozmowa z premierem Donaldem Tuskiem dotyczyła m.in. stypendiów dla młodych ludzi. - Chciałem tylko, by te kwestie pojawiły się w tej rozmowie - tłumaczył Napieralski w poniedziałek.
- Napieralski zwrócił się do prezydenta Obamy, żeby ten w jego imieniu powiedział premierowi Tuskowi o sprawie stypendiów. Jakiś czysty absurd. Ja byłem w opozycji, spotykaliśmy się w którymś momencie z przywódcami, którzy wymuszali na "czerwonych" takie spotkania i nigdy nam by przez myśl nie przeszło, żeby mówić premier Thatcher czy prezydentowi Stanów Zjednoczonych czy innym premierom, co powinni powiedzieć Jaruzelskiemu. To oni grzecznościowo często pytali, na co powinni szczególnie położyć akcent - relacjonował Frasyniuk w poniedziałek w rozmowie z Polsat News.
Szef Sojuszu tłumaczył w poniedziałkowej "Kropce nad i" w TVN24, że chciał bardzo, by w rozmowie Obamy z Tukiem pojawiły się dwie kwestie. - Powiedziałem rzecz następującą - była to bardzo krótka fraza - że za chwilę będzie spotkanie z premierem Rzeczypospolitej Polskiej. To jest osoba bardzo ważna w kraju, bo odpowiada za rządzenie państwem i chciałbym bardzo, żeby w tej rozmowie pojawiły się dwie kwestie. Pierwsza kwestia to współpraca z uczelniami. Uczelnie Stanów Zjednoczonych są najwyżej w rankingach światowych i warto żeby, szczególnie w dobie innowacyjności i nowoczesnych technologii, współpracować - podkreślił lider SLD.
Napieralski wyjaśnił też, że stypendia dla młodych ludzi pomogły "na początku lat 90. budować demokrację, bo młodzi ludzie wtedy uczestniczyli w wielu programach i w Stanach Zjednoczonych i tu w Polsce". Jak dodał, dzisiaj ci ludzie "są w polityce, odgrywają bardzo ważne role". - Teraz taki program stypendialny mógłby pomóc ludziom, pomóc Polsce bardziej, bo ci ludzie, gdyby wrócili z takich programów stypendialnych, mogliby modernizować kraj - ocenił szef SLD.
- Pan Frasyniuk może się obrażać na świat, być może dlatego, że nie mógł (podczas spotkania z Obamą - red.) zabrać głosu, nie mógł swoich tez wygłosić, nie wiem. Ja byłem święcie przekonany do tego, co mówiłem. Wiedziałem, jaki jest tak naprawdę mój przekaz i chciałem to prezydentowi Obamie powiedzieć. Uważam, że skoro odbywa się spotkanie opozycji i koalicji rządzącej razem i możemy powiedzieć jednym głosem, nie kłócąc się między sobą, to trzeba ten czas wykorzystać - zaznaczył lider Sojuszu.
Frasyniuk skrytykował też Napieralskiego za to, że podczas sobotniego spotkania robił zdjęcia telefonem komórkowym. - Gdyby nie to, że Obama jest ciemnego koloru skóry, to bym powiedział: kompletna Afryka. Napieralski w którymś momencie wyjął aparat telefoniczny i robił zdjęcia. Ja jestem prosty człowiek i robotnik, no dramat, no po prostu burak - powiedział Frasyniuk.
- Nie wiem, co jest w tym złego, że ktoś robi zdjęcie ze spotkania, aby mieć z tego pamiątkę. To było niesamowite spotkanie, dla mnie również bardzo ważne - odpowiedział Napieralski.
Jak dodał, żałuje, iż Frasyniuk nie usłyszał "reakcji prezydenta na argumenty", które on przedstawił. - To były - myślę - ważne argumenty, dotyczące polskiej edukacji, współpracy polskich uczelni z uczelniami (amerykańskimi - red) - zaznaczył szef Sojuszu.
Skomentuj artykuł