Nie było dokumentacji lotniska w Smoleńsku
36. specjalny pułk 18 marca 2010 r. wystąpił do Rosji o dołączenie do polskiej załogi tupolewa tzw. lidera oraz o dane lotniska w Smoleńsku. Gdy potwierdzenia nie było, zrezygnowano z lidera, ale nie z aktualnej dokumentacji - poinformował rzecznik Dowództwa Sił Powietrznych ppłk Robert Kupracz.
"W związku ze zbliżającymi się terminami lotów i brakiem potwierdzenia przez stronę rosyjską gotowości do zabezpieczenia lotów przez +lidera+ w 36. pułku podjęto decyzję o zapewnieniu takiego składu załogi, który miałby możliwość prowadzenia korespondencji w języku rosyjskim i zrezygnowano z +lidera+" - napisał w komunikacie przesłanym w piątek PAP Kupracz.
”Pułk nie zrezygnował z konieczności uzyskania aktualnej dokumentacji lotniskowej, w tym – kart podejścia, schematów lotniska i łączności" - dodał. Według rzecznika, pismo w tej sprawie wysłano 31 marca 2010 r. Oficjalnej odpowiedzi ze strony rosyjskiej specpułk nie otrzymał.
Rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa poinformował w piątek, że w toku śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie ustaliła, że "18 marca 2010 roku strona polska wystosowała do strony rosyjskiej pismo (claris), w którym zwróciła się o wyznaczenie nawigatorów do składu załóg samolotu Tu-154M 101, na loty w dniach 7 i 10 kwietnia 2010 roku".
"Następnie, pismem z dnia 31 marca 2010 roku, 36 SPLT wysłał pismo rezygnujące z usług nawigatorów rosyjskich, ponieważ do składów załóg udających się we wskazanych wyżej dniach do Smoleńska wyznaczono oficerów znających język rosyjski" - napisał płk Rzepa w komunikacie przesłanym PAP.
Wcześniej rzecznik przypomniał, że już we wrześniu zeszłego roku informował, iż prokuratura ustaliła, że to nie strona rosyjska zignorowała polskie wnioski o wyznaczenie lidera do naszych załóg lądujących 7 i 10 kwietnia zeszłego roku w Smoleńsku.
Szef MON Bogdan Klich mówił w piątek w Mierosławcu, że na dwa loty do Smoleńska zrezygnowano z "lidera" (czyli rosyjskiego nawigatora dla polskiej załogi), bo nie zapewniła go na czas strona rosyjska. Powołując się na informacje z 36. pułku mówił, że pułk wystąpił do Rosji w tej sprawie oraz ws. udostępnienia aktualnej mapy terenu wokół lotniska Smoleńsk. "Ponieważ w ciągu dwóch tygodni nie otrzymaliśmy od Rosji ani jednego ani drugiego, a wizyty miały się odbyć lada moment - jak twierdzi dowództwo i lotnicy z 36. pułku - 31 marca zrezygnowano z lidera. Zrezygnowano tylko dlatego, że pilot Arkadiusz Protasiuk spełniał wszelkie warunki do komunikowania się w języku rosyjskim. Znał ten język - co zresztą potwierdził pan Aleksiej Morozow podczas konferencji w MAK" - dodał Bogdan Klich.
Według portalu tvn24.pl w aktach śledztwa jest dokument z 31 marca 2010 r., w którym Szefostwo Służby Ruchu Lotniczego RP stwierdza: "W związku z zapewnieniem przez dowódcę eskadry o zaplanowaniu załóg posługujących się językiem rosyjskim na w/w przeloty, proszę o anulowanie zamówienia liderów.(...)".
B. ambasador RP w Moskwie Jerzy Bahr ujawnił w zeszłotygodniowym wywiadzie dla "Dużego Formatu", że przygotowując rosyjskie wizyty premiera i prezydenta zetknął się z tym, iż to Rosjanie pytali nas, czy chcemy skorzystać z pomocy ich nawigatorów, którzy pomogą naszym pilotom w lądowaniu. "To pytanie przesłaliśmy do Warszawy. Odpowiedziano, że nie" - powiedział Bahr, nie precyzując, kiedy dokładnie Rosjanie go o to pytali.
Skomentuj artykuł