Niech Polska renegocjuje pakiet klimatyczny
Do podjęcia debaty nad renegocjowaniem udziału Polski w tzw. pakiecie klimatycznym wzywają rząd i prezydenta prezes Prawicy Rzeczpospolitej Marek Jurek, szef Polski Razem Jarosław Gowin i lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro.
"W zmieniającej się obecnie sytuacji wymaga przedefiniowania stosunek naszego państwa do tzw. polityki klimatycznej wprowadzonej przez kraje UE, a w szczególności do tzw. pakietu klimatyczno-energetycznego" - przekonują Jurek, Gowin i Ziobro w wystosowanym w sobotę oświadczeniu.
Według nich jego celem jest wyeliminowanie produkcji energii z węgla, a co za tym idzie - likwidacja jego wydobycia. "Chodzi o zastąpienie energetyki węglowej - gazową, jądrową, bądź pozyskiwaną z tzw. odnawialnych źródeł energii. Konsekwencją tego jest sztuczne nakładanie na produkcję energii z węgla dodatkowych kosztów w postaci parapodatku (zakup emisji CO2). Ma to ostatecznie doprowadzić energetykę węglową i przemysł wydobywczy do całkowitej likwidacji" - dowodzą.
W związku z tym wezwali rząd i prezydenta do podjęcia "poważnej debaty" nad renegocjowaniem udziału Polski w pakiecie. Zwrócili się też do Bronisława Komorowskiego "o zajęcie jasnego stanowiska w sprawie wycofania się Polski z udziału w tzw. polityce klimatycznej, stwarzającej realne zagrożenie dla bezpieczeństwa Rzeczpospolitej i niszczącej konkurencyjność polskiego przemysłu".
Ich zdaniem w obliczu zmian sytuacji geopolitycznej w Europie, a zwłaszcza w obliczu konfliktu rosyjsko-ukraińskiego najważniejszą dla
Polski sprawą staje się zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego i uniezależnienie się od rosyjskiego gazu i ropy, a drogą do tego jest eksploatacja polskich zasobów węgla kamiennego i brunatnego. Jak podkreślają, produkcja energii z węgla jest tańsza w porównaniu z energetyką opartą na gazie, atomie, czy OZE.
Przekonują, że "Polska powinna pójść śladami Australii, która kilkanaście miesięcy temu odeszła od polityki CO2, stawiając na rozwój przemysłu i energetyki węglowej, czy Kanady, która zrobiła to trzy lata wcześniej".
Skomentuj artykuł