Partie ws. sześciolatków: tak, nie i może

Partie ws. sześciolatków: tak, nie i może
(fot. PAP/Tomasz Gzell)
PAP / psd

Wprowadzenie sześciolatków do szkół to dobry pomysł, który daje im szansę na lepsze życie - przekonywała w czwartek Urszula Augustyn przedstawiając w Sejmie stanowisko PO w debacie nad wnioskiem o referendum w sprawie obowiązku szkolnego dla dzieci sześcioletnich.

Posłanka PO odnosząc się do głównego pytania w propozycji referendalnej o sześciolatki w szkołach podkreśliła, że "wcześniejsza nauka jeszcze nikomu nie zaszkodziła". "Tym bardziej, że - jak przekonują polscy i międzynarodowi eksperci - nie odbiera się dzieciom dzieciństwa, daje im się szanse na stworzenie optymalnych warunków do odkrywania i poznawania świata, do rozwoju uzdolnień, do kształtowania umiejętności i kompetencji, także nabywania od najmłodszych lat tych doświadczeń, które potem w przyszłym, dorosłym życiu bardzo im się przydadzą" - mówiła Augustyn.

Nawiązując do nazwy akcji referendalnej "Ratuj Maluchy!" posłanka PO pytała: "Przed czym te dzieci ratować? Przed edukacją, przed rozwojem? Jest tutaj jakieś nieporozumienie". Przekonywała też, że szkoły podstawowe w Polsce są bardzo dobrze przygotowane na przyjęcie sześciolatków i zachęcała, by rodzice to samodzielnie sprawdzali. "Każdy indywidualnie ma prawo, a nawet obowiązek do zapoznania się z warunkami, w jakich będzie się dziecko uczyło" - zaznaczyła.

Podała też, że Polska na tle Europy, jak i świata, jest jednym z niewielu krajów, w których nauka szkolna rozpoczyna się dopiero w wieku siedmiu lat. "W 22 krajach z 27 Unii Europejskiej dzieciaki chodzą do szkoły w wieku sześciu lat. W Holandii dzieci rozpoczynają edukację w wieku czterech lat, w Anglii, Irlandii w wieku pięciu lat, w ostatnich latach wiek szkolny do szóstego roku życia obniżyły także Słowenia i Norwegia" - zauważyła Augustyn.

"Europa idzie do przodu, świat się zmienia, a my nasze dzieci mamy schować do kąta?" - pytała.

Jak oceniła, wniosek Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców fałszuje obraz przygotowania polskich szkół. "Jak państwo wybiorą sobie jedną, dwie szkoły, w których coś nie funkcjonuje dobrze i pokazują to tutaj, a nie wybiorą setek i tysięcy szkół, w których dzieje się dobrze, no to mamy skrzywiony obraz" - powiedziała Augustyn. Skrytykowała również pozostałe pytania z propozycji referendalnej, które jej zdaniem są demagogiczne; oceniła m.in., że w liceach nie ma ograniczania lekcji historii, ale przeciwnie - lekcji jest więcej i są one lepsze.

PiS popiera wniosek o przeprowadzenie referendum edukacyjnego

 

Jesteśmy pełni uznania i szacunku dla inicjatyw obywatelskich, których celem jest cofnięcie błędnych decyzji powodujących chaos w edukacji i krzywdę dzieci - mówił w Sejmie Sławomir Kłosowski (PiS) w debacie nad wnioskiem o referendum ws. sześciolatków. Zapowiedział poparcie wniosku.

Kłosowski przypomniał, że klub parlamentarny PiS od początku prac nad obniżeniem wieku obowiązku szkolnego z siedmiu do sześciu lat był przeciwny takiej zmianie i podejmował inicjatywy legislacyjne w tej sprawie.

Jak przypomniał, "prezydent Lech Kaczyński słusznie zawetował ustawę (wprowadzającą obowiązek szkolny dla sześciolatków - PAP) widząc jej wady i antyobywatelski styl jej wprowadzania". Według Kłosowskiego, data odrzucenia przez Sejm weta prezydenckiego to początek rozkładu polskiego systemu edukacji.

"Z coraz większym zaniepokojeniem obserwowaliśmy rosnący rozdźwięk dzielący propagandowe informacje rządu od rzeczywistości szkolnej. Dziś po raz kolejny mówimy, że nie da się bez przekazania samorządom odpowiednich środków finansowych dobrze, bez krzywdy dla dzieci i pogarszania im warunków nauki i opieki przygotować szkół na obniżenie wieku obowiązku szkolnego" - zaznaczył Kłosowski.

W jego ocenie, nie zmieni tego propaganda zawarta w kolejnych informacjach minister edukacji, nie zmienią tego miliony zmarnowane na reklamy obniżenia wieku obowiązku szkolnego. "Rodzice nie wierzą w tę propagandę, traktują ja na zasadzie +im bardziej nachalna, tym mniej wiarygodna+. Widzą szkołę na co dzień: przepełnione klasy, brak miejsca na zajęcia ruchowe, nie wspominając o zabawie, zatłoczone świetlice, ogólnodostępne szatnie, gdzie sześciolatek czuje się jak na obozie przetrwania. Tak dalej być nie może" - podkreślił poseł PiS.

"Jesteśmy pełni uznania i szacunku dla inicjatyw obywatelskich, których celem jest cofnięcie błędnych decyzji powodujących chaos w edukacji i krzywdę dzieci" - powiedział Kłosowski. Jak mówił, członkowie klubu PiS nie mają wątpliwości, co do odpowiedzi pozytywnych na każde z pytań, jakie chcą zadać w referendum autorzy wniosku o jego przeprowadzenie.

PSL będzie się konsultować ws. referendum edukacyjnego

 

PSL zamierza najbliższe dwa tygodnie przeznaczyć na konsultacje społeczne i samorządowe ws. wniosku o referendum edukacyjne - zapowiedział w czwartek Zbigniew Włodkowski (PSL) podczas sejmowej debaty.

"Mając świadomość, że jeżeli referendum dojdzie do skutku i będzie skuteczne, będzie to równoznaczne z rewolucją w polskiej oświacie, najbliższe dwa tygodnie chcemy wykorzystać na konsultacje społeczne i samorządowe, aby decyzje podejmowane przez mój klub były zbieżne z rzeczywistymi oczekiwaniami Polaków" - oświadczył polityk.

Poseł Stronnictwa wyraził wątpliwość, czy wszystkie osoby, które podpisały się pod wnioskiem o referendum edukacyjnym, miały świadomość, czego on dokładnie dotyczy i że zawiera nie tylko jedno pytanie dotyczące obowiązku szkolnego dla sześciolatków, ale katalog aż pięciu pytań.

"Podkreślono niejednokrotnie w dzisiejszej debacie, że pod wnioskiem referendalnym podpisało się niemalże milion osób. Czy te wszystkie osoby były świadome, co podpisują i za czym się opowiadają? To pytanie pozostaje bez odpowiedzi" - powiedział Włodkowski.

"Podjęcie decyzji o poparciu inicjatywy referendalnej przedłożonej z tak wieloma uchybieniami merytorycznymi przy formułowaniu treści pytań i być może (uchybieniami) formalnymi wynikającymi z niedoinformowania obywateli, pod czym się naprawdę podpisują, jest trudne i wymaga czasu na głęboką analizę problemu" - konkludował.

Jednocześnie przyznał, że nie można udawać, że milion podpisów nic nie znaczy. "Z przykrością odnotowujemy fakt (...), że mimo obietnic MEN nie znalazło nawet kilku minut czasu, aby spotkać się z organizatorami akcji" - zaznaczył poseł Stronnictwa.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Partie ws. sześciolatków: tak, nie i może
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.