Premier na miejscu katastrofy kolejowej

Premier na miejscu katastrofy kolejowej
(fot. PAP/Andrzej Grygiel)
PAP / drr

Premier Donald Tusk wyraził uznanie dla profesjonalizmu służb ratowniczych działających po katastrofie kolejowej pod Szczekocinami koło Zawiercia.

- Nie możemy stwierdzić, jaka ostatecznie jest liczba ofiar śmiertelnych, należy spodziewać się co najmniej 14, ale obawiamy się, że ta liczba może wzrosnąć do 15 - powiedział premier nad ranem na miejscu zderzenia dwóch pociągów.

DEON.PL POLECA

"Dopóki pociąg ratowniczy nie podniesie najbardziej zniszczonego wagonu, nie ma pewności, że nie ma tam ludzi" - powiedział. Dodał, że według ratowników w zniszczonym wagonie jest jeszcze jedno ciało. Wyraził nadzieję, że będzie to ostatnia śmiertelna ofiara katastrofy.

- Identyfikacja zabitych potrwa. Tu potrzebna jest cierpliwość, jeśli cierpliwość jest możliwa w takich okolicznościach - powiedział. Pytany o los maszynistów zaznaczył, że dopóki nie zakończy się identyfikacja, nie będą podawana żadne dane personalne. - Naprawdę nie wiadomo. Nie chciałbym, by został wysłany jakikolwiek fałszywy sygnał - tłumaczył Tusk.

Zaznaczył, że także liczba rannych (ostatnie dane mówiły o ponad 50 osobach przewiezionych do szpitali) nie będzie w najbliższych godzinach dokładna. Poinformował, że spośród osób po operacjach pięć jest w stanie ciężkim, ale nie ma bezpośredniego zagrożenia dla ich życia.

Powiedział, że wśród poszkodowanych są obcokrajowcy, ale nie ma szczególnie ciężkich przypadków. Dodał, że pociągami podróżowali obywatele Ukrainy - stąd obecność na miejscu katastrofy konsula tego kraju - a także obywatele Hiszpanii i Francji.

- Wszyscy strasznie współczujemy poszkodowanym, a przede wszystkim rodzinom tych, którzy zginęli w tej katastrofie. Tak jak zawsze służby państwowe będą starały się udzielić każdej potrzebnej pomocy, zarówno poszkodowanym, jak i rodzinom zabitych - zapewnił Tusk. - To rzeczywiście jest od wielu, wielu lat najtragiczniejsza katastrofa kolejowa w naszej historii - powiedział Tusk po tym, jak na miejscu zobaczył rozmiary katastrofy.

Dodał, że osoby nieposzkodowane lub bardzo lekko poszkodowane rozwozi się we wskazane przez nie miejsca. Premier powiedział, że trwają też poszukiwania ewentualnych zaginionych, którzy mogli oddalić się w szoku, choć na razie te poszukiwania nie przyniosły efektu.

Wyraził uznanie dla służb uczestniczących w akcji ratowniczej. - To jest bardzo gorzka i smutna satysfakcja, że nie po raz pierwszy służby działają szybko i z nadzwyczajnym oddaniem. Dotyczy to straży pożarnej, policji, lekarzy, ratowników i ochotniczych straży pożarnych - zwrócił uwagę premier.

Podkreślił, że dzięki sprawności służb ratowniczych "nikt z poszkodowanych nie zmarł w trakcie akcji, zabici zginęli prawdopodobnie w samym momencie katastrofy". - Zarządzanie kryzysowe i system ratownictwa zadziałały bardzo sprawnie, ale to nie zmieni faktu, że to bardzo smutna noc - dodał.

Pytany o możliwe przyczyny katastrofy Tusk powiedział, by nie szukać na własną rękę winnych. Zaznaczył, że okoliczności wypadku bada specjalna komisja i prokuratura.

- W tej chwili prosiłbym o powstrzymanie się od wszelkich spekulacji czy komentarzy, jeśli chodzi o bezpośrednie przyczyny katastrofy. Na razie nic nie wskazuje na to, aby zdarzyło się coś tu, w tym miejscu, co mogłoby doprowadzić do katastrofy, więc nie można wykluczyć, że był to błąd, ale nie czas dzisiaj, by wskazywać, w jakim miejscu i kto jest za to odpowiedzialny - powiedział.

W sobotę ok. 21 w Chałupkach w gminie Szczekociny (woj. śląskie) zderzyły się czołowo pociągi Warszawa-Kraków i Przemyśl-Warszawa. Według służb zarządzania ruchem kolejowym PKP pociąg do Krakowa wjechał na niewłaściwy tor.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Premier na miejscu katastrofy kolejowej
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.