Prof. Friszke: to wyrok bardzo niesprawiedliwy
Wyrok w procesie Grudnia 1970 r. na Wybrzeżu wobec byłego wicepremiera Stanisława Kociołka i dwóch wojskowych jest bardzo niesprawiedliwy - uważa prof. Andrzej Friszke z Instytutu Studiów Politycznych PAN, członek Rady IPN.
"Jestem zasmucony i oburzony. Uważam, że to jest bardzo niesprawiedliwy wyrok. Niestety, ale to jest poważna sprawa Grudzień'70, tam padło bardzo wielu zabitych. Rzecz jest opisana w warstwie pewnych podstawowych faktów, nie podlega dyskusji. Przed bramą stoczni w środę 16 grudnia do robotników wychodzących ze stoczni otworzono ogień z ostrej amunicji i padli zabici (...) Następnego dnia Kociołek wzywał do pójścia do pracy, do stoczni. Na tych, którzy szli do pracy, czekały oddziały wojska, które otworzyły do nich ogień, padło wielu zabitych" - powiedział PAP prof. Friszke.
Historyk przyznał, że nie może zrozumieć dokonanej przez sąd kwalifikacji czynów.
"Jak można uznać za ciężkie pobicie strzelanie do idących ludzi z ostrej amunicji? To są nieporównywalnie różne rzeczy. Niewątpliwie jest tu rzecz skomplikowana, tzn. być może sąd uwzględnił to, że w wojsku wykonuje się rozkazy i oskarżeni nie mieli wolnej woli, kazali im strzelać, to strzelali. Ale w żadnym przypadku nie jest to ciężkie pobicie. Mamy tutaj przecież wiele trupów, więc jak można w ten sposób kwalifikować czyn" - podkreślił.
Friszke zaznaczył, że w szczegółach nie śledził procesu, który trwał nieprawdopodobnie długo, ale, jego zadaniem, w trakcie postępowania powinien być ustalony proces decyzyjny, czyli kto odpowiadał za konkretne działania, skąd szły rozkazy, kto i o której godzinie je wydał i komu.
"Rozumiem, że Kociołek, wzywając ludzi do pracy przez miejscowe środki przekazu, nie robił tego na własną rękę, ktoś mu kazał, uczestniczył w jakichś decyzyjnych gremiach, był wicepremierem i członkiem Biura Politycznego, czyli jedną z 10 osób znajdujących się na szczytach władzy. Przez media zostaje podniesione słowo wicepremier, ale ono nie oddaje w pełni istoty rzeczy. W tamtym systemie członek Biura Politycznego należał do ścisłej elity rządzącej, mając bezpośredni dostęp do szefa państwa, czyli Gomułki. Uczestniczył więc w pewnym procesie decyzyjnym lub zaniedbał uczestnictwa na określonym etapie i wykazał się kompletną nieodpowiedzialnością" - argumentował.
Friszke zaznaczył, że oczywiste jest to, iż sąd kieruje się pewnymi regułami, zgodnie z którymi ulegają przedawnieniu czy kary za nie podlegają zmniejszeniu na skutek amnestii.
"Zwracam uwagę na rzecz podstawową, mamy do czynienia z zabójstwem i to nie jednej osoby, a kilkudziesięciu osób. W związku z tym, nie bardzo rozumiem, jak może dojść w konsekwencji do uniewinnienia czy też wyłącznie do wyroków w zawieszeniu" - mówił historyk.
"Oczywiście, wiadomo było, że ze względu na wiek i stan zdrowia, w gruncie rzeczy ci oskarżeni nie pójdą do więzienia w sensie dosłownym. Natomiast to jest gest niesprawiedliwości wobec tamtych zdarzeń, tamtych czasów i tamtych ofiar. Taki wyrok powoduje, że istnieje poczucie sprawiedliwości. To żywi głębokie poczucie frustracji i niesprawiedliwości państwa wobec ofiar tamtego systemu (...) Naprawdę jestem oburzony" - podkreślił profesor.
Skomentuj artykuł