Jak poinformowała PAP w poniedziałek prok. Beata Książek-Nowicka z katowickiej prokuratury, śledztwo zostało wszczęte w kierunku art. 163. Kodeksu karnego, czyli sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach.
"Śledztwo wszczęła Prokuratura Rejonowa w Bytomiu, Prokuratura Okręgowa jest na etapie przejmowania tego postępowania" - powiedziała PAP prok. Książek-Nowicka dodając, że szczegóły nt. podjętych i planowanych czynności będzie mogła przekazać po przejęciu postępowania, w poniedziałek po południu.
Czynności dochodzeniowo-śledcze, pod nadzorem prokuratury, policja podjęła po zakończeniu przeszukiwania kamienicy, jeszcze w sobotę. Były to szczegółowe oględziny z udziałem biegłych, ustalanie świadków zdarzenia i zbieranie zeznań od tych mieszkańców kamienicy, których stan psychiczny na to pozwalał. Następne osoby miały być przesłuchiwane w niedzielę i w kolejnych dniach.
Wskutek sobotniej eksplozji - najprawdopodobniej gazu z sieci - w mieszkaniu na parterze budynku przy ul. Katowickiej 37 zginęła 39-letnia kobieta i jej dwie kilkuletnie córki. Poważnych poparzeń doznała przechodząca ulicą 62-letnia kobieta. Innych obrażeń doznały trzy przebywające w budynku osoby. Ogółem z budynku ewakuowało się 21 osób.
Eksplozja skutkowała m.in. pożarem w mieszkaniu na parterze, który został szybko ugaszony. Nad pomieszczeniem, gdzie doszło do wybuchu, uszkodzony został strop, jeszcze w sobotę zabezpieczony przez strażaków. Zniszczona została też jedna ze ścian działowych. W części mieszkań uszkodzeniom uległa stolarka okienna.
Jeszcze w sobotę, po czynnościach Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego, wyłączono z użytkowania sześć spośród osiemnastu lokali budynku.
Jak zapowiedział na poniedziałkowym briefingu prezydent Bytomia Mariusz Wołosz, tego dnia po południu powiatowy inspektor nadzoru budowlanego zdecyduje o ew. możliwości powrotu części mieszkańców do domów.
Wołosz na porannym briefingu przekazał m.in. że w tym czasie były już podłączone do budynku instalacje elektryczna i wodociągowa. Na poniedziałek zaplanowano podłączenie i próby szczelności instalacji gazowej - w całym rejonie; z tego względu wokół budynku czasowo rozszerzono strefę zamkniętą.
Wołosz relacjonował, że mieszkania w kamienicy są w różnym stopniu uszkodzone: od całkowitego zniszczenia lokalu na parterze, w którym wybuchł gaz, po uszkodzenia okien w części pozostałych mieszkań czy też drzwi w zamkniętych w trakcie akcji lokalach, do których musieli wejść strażacy.
"Na pewno dwa lokale na parterze nie nadają się do zamieszkania. Będziemy tu proponować państwu (...) mieszkania, będzie trzeba zakupić do nich wyposażenie; albo państwo skorzystają też z innej propozycji hotelowej. Pozostali mieszkańcy będą deklarowali, czy chcą wrócić do mieszkań, bo w paru przypadkach, gdzie są uszkodzone okna, mieszkańcy mówili nam, że potrzebują jedynie drzwi, żeby się zabezpieczyć, a z oknami poradzą sobie, mogą poczekać" - mówił Wołosz.
Ostatnie dwie noce dziesięć osób z uszkodzonego budynku spędziło w zapewnionym przez samorząd hostelu, pozostali u swoich rodzin. W sobotę i w niedzielę mieszkańcy mogli w asyście strażaków i policjantów wejść do swoich mieszkań po najpotrzebniejsze rzeczy.
Od poniedziałku mieszkańcy budynku z ul. Katowickiej 37 mogą korzystać z punktu Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, który został utworzony w budynku technikum przy pobliskim Placu Klasztornym. Do godz. 10.30. 12 rodzin złożyło już tam wnioski o zasiłek celowy w wysokości 2 tys. zł.
"Te pierwsze pieniądze są na najpotrzebniejsze rzeczy; kolejne będą w ramach tego, co zostało uszkodzone - bez względu na to, czy są to mieszkania gminne czy własnościowe, doszło do tragedii i pomagamy tym ludziom; nie zostawimy ich w ich sytuacji" - zapewnił prezydent Bytomia.
Kamienica przy ul. Katowickiej 37 jest zarządzana przez wspólnotę lokatorów. Większość mieszkań w tym budynku należy do mieszkańców, właścicielem pięciu z nich jest miasto.
W sobotniej akcji w szczytowym momencie na miejscu pracowało 26 zastępów Państwowej Straży Pożarnej i 3 zastępy Ochotniczej Straży Pożarnej, w tym 3 plutony gaśnicze i ratownicy specjalistycznej grupy poszukiwawczo-ratowniczej z Jastrzębia-Zdroju.
Strażacy przez noc soboty na niedzielę razem z policjantami pilnowali miejsca wybuchu; policjanci mają też zabezpieczać budynek w kolejnych dniach. Jeszcze w sobotę szef śląskiej straży pożarnej nadbrygadier Jacek Kleszczewski mówił, że główna hipoteza przyczyny wybuchu dotyczy gazu z sieci, do której przyłączony jest budynek.
W poniedziałek prezydent Bytomia podkreślił, że dwa tygodnie temu w budynku sprawdzano szczelność instalacji gazowej - z wynikiem pozytywnym. "Takie są zapisy w dokumentach, tak też oświadcza zarządca" - wskazał Wołosz.
Skomentuj artykuł