Przy małym wyciągu też musi być ratownik
Już prawie pięćdziesiąt osób ukończyło prowadzone przez Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe kursy na ratownika narciarskiego - informuje "Dziennik Polski".
Od początku roku tylko ratownicy narciarscy lub GOPR i TOPR mogą czuwać nad bezpieczeństwem na stokach, przy których działają wyciągi lub koleje linowe.
GOPR na razie przeszkolił 48 takich osób, m.in. w Beskidach, Bieszczadach i na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Kolejne kursy rozpoczną się wkrótce, m.in. w Szczyrku. Ukończyć je powinno następne kilkadziesiąt osób.
"Zainteresowanie szkoleniami dla ratowników na stokach zwiększyło się ostatnio w widoczny sposób. Nie wiem, dlaczego tak długo to trwało, przecież o nowych przepisach mówiło się od ponad roku" - mówi naczelnik GOPR Jacek Dębicki.
Kursy na ratownika narciarskiego (uprawnienia do ich prowadzenia mają TOPR i GOPR) trwają trzy dni i trzeba za nie zapłacić 1,6 tys. zł. Nie może ich ukończyć osoba, która nie miała wcześniej związku z narciarstwem. Trzeba mieć również zaliczony kurs pierwszej pomocy.
Skomentuj artykuł