PŚ: polscy kibice zdali egzamin celująco
Zawody narciarskiego Pucharu Świata w Polsce odbywają się po raz pierwszy. Świetnie spisali się kibice. Ponad pięć tysięcy fanów biegów na Polanie Jakuszyckiej gorąco dopingowało wszystkich uczestników.
- Pełne trybuny i żywiołowa atmosfera są zawsze bardzo miłe. Nie tak dawno, kiedy startowaliśmy w słoweńskiej Rogli, to nie wiem, czy jedna dziesiąta z tego co tu, tam była. Szkoda tylko, że nie udało się kibicom dostarczyć więcej radości - powiedział Aleksander Wierietielny.
Naturalnie publiczność najgłośniej reagowała na widok narciarki z Kasiny Wielkiej, ale jej rywalki, z Norweżką Marit Bjoergen na czele, też mogły liczyć na wsparcie.
- Kibicować trzeba wszystkim. Sportowcom należy się szacunek bez względu na to, skąd pochodzą. Tak mówi nam nasz nauczyciel wychowania fizycznego - podkreślił w rozmowie z PAP nastoletni Piotr z Wrocławia, który w jednej ręce trzymał flagę polską, a w drugiej norweską.
Przed zawodami organizatorzy trochę obawiali się chuligańskich wybryków, takich jak rzucanie śnieżkami w zawodników. Dlatego na wszelki wypadek oglądać zmagania wzdłuż trasy sobotniego biegu techniką klasyczną (10 km kobiety, 15 km mężczyźni) już wcześniej postanowili umożliwić jedynie zorganizowanym grupom, które łącznie nie będą liczyły więcej niż tysiąc osób.
- Kibice są świetni i szkoda, że nie będzie ich więcej. Mielibyśmy wtedy takie samo święto jak w Norwegii czy Szwecji, gdzie biegnie się, a kibice są tuż obok - przyznała Kowalczyk.
Narciarskie święto w Szklarskiej Porębie potrwa jeszcze dwa dni, bo na niedzielę zaplanowano pokazowy bieg na Szrenicę. Wzorowany jest na ostatnim etapie Tour de Ski, ale wzbogacony o zjazd. Nie będzie on jednak zaliczany do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Z czołowych zawodniczek na start w nim zdecydowała się jedynie Amerykanka Kikkan Randall.
Kowalczyk: to jeden z najszczęśliwszych dni w karierze
Chociaż 16. miejsce w piątkowym sprincie na Polanie Jakuszyckiej jest dalekie od oczekiwań Justyny Kowalczyk, to jednak polska narciarka przyznała, że był to jeden z najszczęśliwszych dni w jej karierze.
- Jestem bardzo wzruszona. To wszystko, co się tutaj dzieje, ci wszyscy ludzie, to chyba drugi pod względem szczęśliwości dzień w moim sportowym życiu, zaraz po zwycięstwie w igrzyskach olimpijskich w Vancouver. Najchętniej wszystkich kibiców bym wyściskała za to, że tak fajnie wyszło - powiedziała Kowalczyk.
Podopieczna Aleksandra Wierietielnego rywalizację zakończyła na ćwierćfinale, w którym rywalizować musiała m.in. z liderką klasyfikacji Pucharu Świata Norweżką Marit Bjoergen. Kowalczyk odpadła w dramatycznych okolicznościach. Najszybsza była Amerykanka Kikkan Randall, a druga Niemka Katrin Zeller wyprzedziła Polkę o zaledwie... dwa centymetry.
- Z jakiś przyczyn cofnęłam trochę nogę, tuż przed linią mety. Nie wiem czemu tak zrobiłam. Być może straciłam równowagę. Nie mam sobie jednak nic do zarzucenia. Zrobiłam dziś wszystko co mogłam. Zabrakło ciut, ciut szczęścia. Wydaje mi się jednak, że nawet gdybym awansowała dalej, to i tak bym już wiele dziś nie ugrała - przyznała zawodniczka z Kasiny Wielkiej.
Do półfinałów awansowały po dwie najlepsze zawodniczki z każdego z pięciu ćwierćfinałów oraz dwie z najlepszymi czasami z dalszych miejsc. Kowalczyk nie miała co liczyć na to, że znajdzie się w tym gronie, bo znacznie szybciej pobiegły zawodniczki w pierwszej serii.
- Miałam wrażenie, że mój bieg był szybki. Jednak praktycznie jak tylko ruszyłyśmy, zerwał się wiatr i może dlatego czas okazał się gorszy. Taki miałam zresztą plan, by mocno ruszyć od startu. Wydawało mi się, że przy takiej obsadzie awans mogę wywalczyć tylko jako "szczęśliwa przegrana". Myślałam, że to się inaczej rozegra - dodała.
Polce na pocieszenie pozostaje fakt, że jeszcze słabiej wypadła Bjoergen, którą sklasyfikowano na 22. miejscu. W klasyfikacji generalnej zmniejszyła więc do niej stratę. Teraz wynosi ona już tylko sześć punktów.
- Bałam się, że po tym starcie moja strata do Marit wzrośnie i to bardzo. Wiedziałam, że to może nie być mój najlepszy dzień. Spodziewałam się, że Norweżka lepiej wypadnie. Ona na nartach ma świetną koordynację i myślałam, że tak trudne warunki, mocno zlodowaciała trasa, nie będą dla niej wielką przeszkodą - podsumowała zdobywczyni Kryształowej Kuli w trzech ostatnich sezonach.
Bjoergen najadła się strachu
Norweskie media komentując piątkowy sprint Pucharu Świata w biegach w Szklarskiej Porębie podkreślają, że faworytka Marit Bjoergen bardzo zawiodła, a Justynie Kowalczyk zabrakło niewiele do objęcia prowdzenia w klasyfikacji generalnej.
"Bjoergen najadła się strachu widząc podniesioną na linii mety rękę Kowalczyk, bo sądziła, że polska biegaczka awansowała do półfinału. Kowalczyk natomiast minimalnie przegrała walkę o awans" - skomentowała agencja NTB.
"Kończąc bieg na piątym miejscu Bjoergen zawiodła, głównie taktycznie. Już przed końcową prostą nie miała szans na awans do półfinału" - napisał dziennik Dagbladet.
Szwedzki dziennik Expressen podsumował: "Licznie zgromadzona publiczność już na początku zawodów pozbawiona została tak bardzo oczekiwanego dramatycznego pojedynku dwóch wielkich rywalek w finale".
Skomentuj artykuł