Rzecznik prasowy ds. karnych Sądu Okręgowego w Gdańsku Tomasz Adamski poinformował w środę PAP, że posiedzenie sądu w tej sprawie będzie miało charakter niejawny.
Wniosek do sądu o poddanie podejrzanego Stefana W. obserwacji sądowo-psychiatrycznej prokuratura skierowała do sądu w poniedziałek.
Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku wyjaśniła, że 30 stycznia mężczyzna został poddany jednorazowemu badaniu sądowo-psychiatrycznemu. Po jego przeprowadzeniu biegli nie byli jednak w stanie ocenić stanu poczytalności Stefana W. i zawnioskowali o przeprowadzenie obserwacji.
Na decyzję sądu związaną z obserwacją sądowo-psychiatryczną zarówno podejrzanemu, jak i prokuraturze przysługuje zażalenie. Konkretne działania dotyczące obserwacji można będzie podjąć dopiero po uprawomocnieniu się postanowienia sądu.
Obserwacja sądowo-psychiatryczna może trwać od czterech do ośmiu tygodni. W jej trakcie badany będzie aktualny stan zdrowia psychicznego podejrzanego, a także jego poczytalność, czyli zdolność rozpoznania znaczenia czynu, którego dokonał 13 stycznia i możliwość pokierowania przez mężczyznę swoim postępowaniem.
13 stycznia wieczorem 27-letni Stefan W. podczas gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy wtargnął na scenę i zaatakował nożem prezydenta Adamowicza. Na nagraniach pokazujących zdarzenie widać, jak napastnik przebiega przez scenę, podbiega do prezydenta Gdańska i uderza go nożem. Później, chodząc po scenie, podnosi w górę ręce w geście zwycięstwa. "Halo, halo. Nazywam się Stefan W., siedziałem niewinnie w więzieniu, Platforma Obywatelska mnie torturowała, dlatego właśnie zginął Adamowicz" - krzyczał ze sceny, zanim został obezwładniony - wynika z filmów, na których zarejestrowano zdarzenie.
Jeszcze w nocy ugodzony kilkukrotnie nożem Adamowicz przeszedł pięciogodzinną operację. Następnego dnia prezydent Gdańska zmarł. Sekcja zwłok wykazała na jego ciele m.in. trzy głębokie rany - jedną zadaną w okolicy serca i dwie w brzuch.
Stefanowi W. postawiono zarzut zabójstwa z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Czyn ten zagrożony jest karą co najmniej 12 lat więzienia, 25 lat pozbawienia wolności, a nawet dożywocia. Stefan W. nie przyznał się do jego popełnienia. W chwili zdarzenia był trzeźwy, nie był także pod wpływem środków odurzających ani leków. Mężczyzna został tymczasowo aresztowany.
Stefan W. był wcześniej karany za napady z bronią w ręku na placówki bankowe. W tej sprawie zatrzymano go w czerwcu 2013 r., a rok później sąd orzekł wobec niego karę 5 lat i 6 miesięcy więzienia. 8 grudniu ub.r. Stefan W. zakończył odbywanie kary.
Po zatrzymaniu w 2013 r. Stefan W. przeszedł badanie psychiatryczne, nie wykazało ono zaburzeń natury psychicznej. Z zebranej przez prokuraturę dokumentacji medycznej wynika, iż w czasie pobytu w więzieniu, w 2016 r., u Stefana W. wystąpiło "zaburzenie psychiczne" (media informowały, że chodzi o schizofrenię).
Służba Więzienna podawała, że "podczas odbywania kary Stefan W. był konsultowany przez lekarzy psychiatrów ponad 20 razy oraz leczony w Oddziale Psychiatrii Sądowej w Szczecinie". "Do chwili zakończenia wykonywania kary nie było sygnałów z ich strony co do skierowania skazanego do odbywania kary w systemie terapeutycznym, tzn. nie rozpoznali u niego zaburzeń kwalifikujących się do zastosowania tego nadzwyczajnego trybu" - wyjaśniała SW dodając, że "mężczyzna nie był uzależniony od alkoholu, środków odurzających czy psychotropowych".
Skomentuj artykuł