"Spotkam się ze wszystkimi klubami"
Małgorzata Kidawa-Błońska, kandydatka PO na marszałka Sejmu, zapowiedziała, że jeśli będzie taka prośba, przed wyborem marszałka, będzie rozmawiać ze wszystkimi klubami. Poinformowała również, że jest już kandydat na rzecznika rządu - polityk, poseł PO.
Zarząd PO rekomendował w poniedziałek kandydaturę rzeczniczki rządu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na stanowisko marszałka Sejmu. Ma zastąpić Radosława Sikorskiego. Powołanie nowego marszałka ma nastąpić na posiedzeniu Sejmu, w dniach 23-25 czerwca.
Kidawa-Błońska powiedziała we wtorek w TVN24, że niedawno dowiedziała się o tym, iż jest kandydatem na marszałka Sejmu. "To dla mnie na pewno bardzo duże zaskoczenie i wielki zaszczyt. To posłowie, to parlament wybiera marszałka Sejmu, o tym jak to się powiedzie, będę mogła powiedzieć w następnym tygodniu" - dodała.
Pytana, czy jej kandydatura została w 100 proc. uzgodniona z PSL, powiedziała, że "w polityce niczego nie ma w 100 proc.". "Nasz koalicjant przyjął zasady i zgadza się z tym, że największa partia powinna mieć swojego marszałka. (...) Do końca kadencji zostało kilka miesięcy, więc nie należy zmieniać tych zasad" - powiedziała.
Dopytywana była też, czy PO dostała zapewnienie koalicjanta, że nie wystawi kandydatury Józefa Zycha. Rzecznik rządu podkreśliła, że w rozmowach brała udział premier Ewa Kopacz. "Nie słyszałam, żeby były tutaj jakieś sprzeczności czy, by nasz koalicjant nie akceptował wyboru" - zaznaczyła.
Na pytanie co stanie się, jeśli to opozycja zgłosi Zycha, a posłowie PSL staną przed wyborem, zaznaczyła, że będą musieli podjąć decyzję. "Posłowie w Sejmie wielokrotnie mają trudne decyzje, i trudne głosowania" - powiedziała.
Kidawa-Błońska dodała, że przed powołaniem marszałka Sejmu, spotka się i z klubem PO, i klubem PSL, i - jeśli będzie taka prośba - z każdym klubem. "Mam nadzieję, że w rozmowach w Sejmie przekonam posłów, że na te kilka miesięcy warto mi zaufać, że może uda nam się poprawić wspólnie wizerunek Sejmu. Przed wyborami pokazanie, że posłowie pracują, na pewno się przyda" - podkreśliła.
"Chciałabym być sobą i tak sprawować tę funkcję - jeżeli parlament i moi koledzy, posłowie mi zaufają - żeby budować dobry wizerunek parlamentu, żebyśmy dokończyli te ważne ustawy o których wszyscy wiemy, że są ważne i potrafili w harmonii dotrwać do końca" - powiedziała.
Przyznała też, że jest już jej następca na stanowisku rzecznika rządu. Nie chciała podać nazwiska, powiedziała, że jest to polityk, poseł PO. Poinformowała także, że w najbliższym czasie ogłoszone zostanie, kto będzie szefem sztabu wyborczego partii.
Kidawa-Błońska odnosząc się do zmian w rządzie (w poniedziałek wieczorem odwołani zostali ministrowie zdrowia, skarbu i sportu: Bartosza Arłukowicz, Włodzimierz Karpiński i Andrzej Biernat; zastąpi ich: prof. Marian Zembala, poseł PO Andrzej Czerwiński i b. wioślarz Adam Korol - PAP) mówiła, że PO "nie leży na kolanach". "Nie czuje się jak na Titanicu. Mamy kapitana, znamy zasady funkcjonowania w sytuacjach trudnych. Mam nadzieję, że w ciągu najbliższych miesięcy zaufanie Polaków do nas wzrośnie. Mamy ciekawą ofertę" - powiedziała. "Jesteśmy partią pokorną, wiemy, gdzie popełniliśmy błędy, co nam się nie udało, ale wiemy też co nam się udało. Te nominacje, która zaproponowała Ewa Kopacz pokazały, że w PO są osoby, które mogą pełnić wiele funkcji, które są merytorycznie przegotowane i co najważniejsze mają pasję. To nie są osoby, które chcą tylko zarządzać, tylko mają wizję tego urzędu" - dodała.
Odnosząc się do nominacji Marka Biernackiego na koordynatora służb specjalnych powiedziała, że "zdaje sobie on sprawę, iż dla PO, dla Polaków ważne jest to, by koordynator służb był osobą wysoce doświadczoną, odpowiedzialną". "Marek Biernacki na pewno jest taką osobą" - podkreśliła.
Jak mówiła ministrowie, którzy odchodzą z rządu stali się "zakładnikami taśm". "W rządzie nie mogą być politycy, którzy w każdym momencie mogą być szantażowani tym, że pojawili się na taśmach" - powiedziała. Pytana, czy będą oni jedynkami na listach wyborczych PO, Kidawa-Błońska zaznaczyła, że listy będą najpierw układały władze regionalne, a potem ostateczną decyzję podejmie zarząd krajowy.
"Układając listy trzeba kierować się zdolnością wyborczą osób, czy są w stanie zdobyć dużo głosów i przekonać do siebie wyborców. W poprzednich wyborach, każda z tych osób miała świetny wynik wyborczy i o tym będziemy rozmawiać" - podkreśliła.
Skomentuj artykuł