Trwają oględziny wraku samolotu kpt. Szufy
57-letni Szufa, który w wypadku doznał wielonarządowych obrażeń, zmarł w sobotę wieczorem w płockim szpitalu wojewódzkim. Ostatecznie przyczyny jego śmierci ma ustalić sekcja zwłok.
Jak poinformowała w niedzielę PAP rzeczniczka płockiej Prokuratury Okręgowej Iwona Śmigielska-Kowalska, oględziny wraku samolotu, który jeszcze w sobotę wydobyto z dna Wisły i zabezpieczono, prowadzone są w hangarze na lotnisku w Płocku, gdzie zostały przetransportowane części rozbitego samolotu.
Na kilka minut przed wypadkiem jeden ze spikerów pokazów informował publiczność, że na pokładzie samolotu kpt. Szufy były zamontowane kamery.
- Dostaliśmy nieoficjalną informację, że na samolocie pana Marka Szufy jest zamontowanych kilka kamer - mówił spiker.
Z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że na pokładzie znajdowała się prawdopodobnie jedna, a być może cztery kamery. - Kpt. Szufa zamierzał filmować lot. Miał taki zwyczaj. Jeżeli były kamery, to były nieduże, ważące najwyżej 100 g – przyznał rozmówca PAP.
Śmigielska-Kowalska powiedziała, że obecnie nie może potwierdzić informacji o kamerach z samolotu kpt. Szufy. "Jeżeli były takie urządzenia, czy ślad po nich, to zostanie to ujawnione podczas oględzin" - poinformowała prokurator. Przyznała, że nagranie filmowe z takich kamer byłoby wskazówką dla badających okoliczności wypadku.
Organizatorzy V Płockiego Pikniku Lotniczego zastrzegli w wydanym komunikacie, że do czasu wyjaśnienia przyczyn wypadku nie będą udzielali informacji. "Do wyjaśnienia sprawy przez właściwe instytucje, nie będziemy udzielać żadnych informacji" - podano w komunikacie na stronie internetowej lotniczyplock.pl., prowadzonej przez organizatorów pokazów.
"Obecnie trwa normalna procedura - wrak został wydobyty i są przeprowadzane oględziny" - powiedział PAP przewodniczący Państwowej Komisji Badań Wypadków Lotniczych Edmund Klich.
Dodał, że śledczy mają do przeanalizowania bardzo dużo materiału dowodowego, który nadal jest zbierany. Nie chodzi jednak wyłącznie o wrak maszyny. "Chodzi m.in. o nagrania wideo, korespondencję między załogą, zeznania świadków" - powiedział Klich.
"Trudno przypuszczać, aby były jakieś problemy z samolotem, bo nie wynikało to z obserwacji, ale trzeba to wszystko zbadać i udokumentować. Tego nie da się zrobić jednego dnia" - stwierdził Klich.
Zazanczył, że trzeba sprawdzić, jak wyglądał lot przy poprzednich figurach akrobatycznych, jak wyglądała feralna akrobacja pilota podczas treningów oraz czy nie zostały przekroczone określone przepisy dotyczące wykonywania figur.
W sobotę na zakończenie pierwszego dnia V Płockiego Pikniku Lotniczego samolot akrobacyjny Christen Eagle II N54CE pilotowany przez Szufę uczestniczył w slalomie i wyścigach Air Snake między pneumatycznymi pylonami ustawionymi na Wiśle. Po zakończeniu wyścigów Szufa wykonał kilka elementów akrobacyjnych. Schodząc z wysokości nad poziom rzeki, maszyna uderzyła w lustro wody i rozbiła się. Po ok. 20 minutach ratownikom udało się wydobyć pilota i przewieźć go na plażę, gdzie przez ponad pół godziny zespół lekarzy przeprowadzał akcję reanimacyjną. Szufę reanimowano również w karetce, która odwiozła go do szpitala wojewódzkiego. O godzinie 19.20 kpt. Marek Szufa został uznany przez lekarzy za zmarłego.
Jak podały w komunikacie PLL LOT, kapitan Marek Szufa był jednym z najbardziej doświadczonych i uznanych pilotów w Polsce i na świecie. Z LOT-em związany był od 1979 roku. Od 20 lat był kapitanem samolotów typu Boeing 767.
Szufa był szybowcowym pilotem akrobacyjnym, byłym wicemistrzem świata i wieloletnim członkiem Kadry Narodowej. Był także pilotem samolotów akrobacyjnych - wielokrotnym wicemistrzem Polski i członkiem Kadry Narodowej. Pasją Szufy było modelarstwo samolotowe w klasie GIGANT F3M i F4G. W tej dyscyplinie był również wielokrotnym Mistrzem Polski - napisano w komunikacie PLL LOT.
Skomentuj artykuł