Tusk: nie można zlikwidować "śmieciówek"
Premier Donald Tusk powiedział w piątek - odnosząc się do tzw. umów śmieciowych - że w czasie kryzysu "absolutnym priorytetem" jest bezpieczeństwo zatrudnienia. Dlatego - mówił szef rządu - nie będzie ujednolicenia podstawy oskładkowania dopóki bezrobocie jest dwucyfrowe.
Premier - zabierając głos po wystąpieniach przedstawicieli klubów na temat jego wcześniejszej informacji - zwrócił się do opozycji, mówiąc, że choć hasło "likwidacji śmieciówek", czyli "ozusowania" wszystkich form zarobkowania dobrze brzmi, to "trzeba mieć odwagę to zaproponować". Zaprzeczył, jakoby nie było dyskusji ze związkami zawodowymi o tzw. umowach śmieciowych.
- Uczciwie mówię: rozumiejąc wszystkie argumenty na rzecz potrzeby ujednolicenia podstawy składkowania, (...) równocześnie mówię bardzo otwarcie: w czasach kryzysu kiedy absolutnym priorytetem jest bezpieczeństwo zarobkowania i zatrudnienia, nie możemy się na to zdecydować - oświadczył Tusk.
Zadeklarował, że jest gotów do debaty na ten temat. - Jestem otwarty na dyskusję, ale też bardzo rzetelnie mówię: nie ruszymy tego w najbliższych latach, póki bezrobocie jest dwucyfrowe, dopóki nie będzie wyraźnego trendu spadkowego jeśli chodzi o wysokość bezrobocia - powiedział Tusk.
Mówił też, że dziwi się Januszowi Palikotowi, że skrytykował zapowiedź wydłużenia - do roku - urlopu macierzyńskiego. Przekonywał, że roczny urlop nie jest przymusem, a możliwością - jeśli kobieta zdecyduje się na taki przedłużony urlop, to realnie zwiększy to szansę innych dzieci na miejsce w żłobku.
Premier Donald Tusk zapowiedział w piątek w Sejmie, że prokuratura zbada okoliczności wprowadzenia surowych norm ekologicznych, które decydują o montowaniu przy trasach szybkiego ruchu ekranów dźwiękochłonnych.
- Ktoś wprowadził takie normy ekologiczne tak wyśrubowane, że konsekwencją tego była konieczność budowania ekranów nie tam, gdzie to jest rzeczywiście konieczne - powiedział Tusk podczas debaty nad tzw. drugim expose.
Zwrócił uwagę, że normy ekologiczne, które "wymuszały stawianie ekranów wprowadzono 14 czerwca 2007 roku (za czasów rządu PiS - PAP)". - Zgadzam się z tymi, którzy uważają, że okoliczności wprowadzenia tej normy powinna zbadać prokuratura. Powiem więcej, zbada to prokuratura - zapowiedział szef rządu.
Tusk odniósł się z również do piątkowej wypowiedzi Millera, który recenzując tzw. drugie expose, powiedział: "trzeba budować taką Polskę, w której śmietniki służą do wyrzucania śmieci, nie do szukania pożywienia; dziś mimo miliardów napływających do nas z Unii Europejskiej muszę powiedzieć to samo: śmietniki nadal służą to szukania pożywienia, a także do porzucania niemowląt w wyniku nieludzkiej ustawy antyaborcyjnej, którą sejmowa czarna sotnia ma jeszcze zamiar zaostrzyć".
Tusk zarzucił Millerowi, że niektóre jego słowa są "poza granicą smaku". Odniósł się też do słów szefa SLD, który zaprosił do Sojuszu lewicowych polityków, którzy rozczarowali się Platformą. - Rozumiem, że zaprasza pan ich również do swoich dokonań w sprawie ubóstwa, a więc do tego miejsca, w którym do czegoś śmietniki być może służyły - powiedział.
Tusk cytował dane Eurostatu, z których wynika, że w 2009 roku zagrożonych ubóstwem lub wykluczeniem społecznym było 10 mln Polaków, zaś w 2005, ostatnim roku rządów SLD, było ich 17 mln.
- Wstydziłby się pan nie tylko brutalnych porównań, ale zabierać w tej sprawie głos. Jest pan lewicowym premierem, który w sprawie opieki nad ludźmi ubogimi i wyprowadzania ich z ubóstwa nie ma startu do prawicowego czy centroprawicowego premiera, którego pan tak dyskredytuje w tej kwestii - podkreślił.
- Porównania obecnej sytuacji do tej sprzed lat, do 2005, 2004 roku o tyle nie mają głębszego sensu, że ja nie dysponowałem tymi miliardami, które po 2004 roku napłynęły do Polski. Kiedy rozpoczynałem naszą misję odziedziczyliśmy wzrost na poziomie 0,2 proc., olbrzymie bezrobocie i tzw. dziurę Bauca - odpowiedział Miller Tuskowi.
Według niego w porównaniu z tamtym czasem, obecny premier "ma warunki komfortowe". - Można co najwyżej panu tego zazdrościć - zwrócił się do Tuska.
Podkreślił, że nie mówił, iż premier jest odpowiedzialny za to, że część Polaków grzebie w śmietnikach, podobnie jak nie mówił w ten sposób o którymkolwiek ze swych poprzedników. - Mówiłem tyle, że naszym wspólnym pragnieniem powinno być budowanie państwa, gdzie śmietniki służą do wywożenia śmieci, a nie do poszukiwania żywności. Rozumiem, że pan także chciałby budować takie państwo - powiedział.
Miller ocenił, że Tusk "niepotrzebnie się irytuje", bo i tak ma "wotum zaufania w kieszeni". - Natomiast warto popatrzeć nieco chłodniej, bo nie wszystko, co przychodzi do głowy, jest myśleniem. Pan się przywiązał do swych olśniewających porównań i niczego już pan nie widzi. Nic dziwnego - powiedział.
Skomentuj artykuł