Tusk: nikt nie powinien z pragnienia zwycięstwa czynić pragnienia unicestwienia oponenta
Każdy ma prawo do marzeń o zwycięstwie: w sporcie, w życiu i w polityce, ale nikt nie powinien z tego pragnienia zwycięstwa czynić pragnienia unicestwienia przeciwnika lub oponenta, bo my będziemy tu razem ze sobą żyli - powiedział w piątek przewodniczący Rady Europejskiej, były premier Donald Tusk.
W piątek w Warszawie odbyła się gala z okazji 30. urodzin "Gazety Wyborczej". W ramach obchodów swojego jubileuszu redakcja po raz 20. wręczyła tytuł Człowieka Roku - jego laureatem został przewodniczący Rady Europejskiej i były premier Donald Tusk. B. premier nagrodę zadedykował pamięci zamordowanego w styczniu br. prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
B. premier przypomniał, że wkrótce Polacy wybiorą swoich eurodeputowanych, a później parlamentarzystów i "ktoś wygra, a ktoś przegra". "Ale zwycięstwo w wyborach (…) nie oznacza, że oponenci znikną z pola widzenia. My w Polsce będziemy żyli ze sobą przez najbliższe 5, 10, 100, 200 lat - ci, którzy wybierają proeuropejską koalicję i ci, którzy wybierają PiS; ci, którzy są głęboko przywiązani do Kościoła, nawet jeśli czasami drażni ich polityczne zaangażowanie duchownych, i ci, którzy uznają, że świeckie państwo jest dla nich najwyższym priorytetem; my będziemy tu razem ze sobą żyli" - podkreślił Tusk.
"Każdy ma prawo do marzeń o zwycięstwie: i w sporcie, i w życiu, i w polityce, ale nikt nie powinien z tego pragnienia zwycięstwa czynić pragnienia unicestwienia przeciwnika lub oponenta" - podkreślił.
Tusk mówił do obecnych na gali, że to w dużej mierze od nich zależy, czy temperatura sporu w Polsce podniesie się jeszcze bardziej, czy opadnie do akceptowalnego poziomu napięcia. "To w dużej mierze od nas zależy, czy odnajdziemy w sobie gotowość odgadywania emocji, tych wszystkich, którzy od nas się odwracają, bo będziemy dalej z nimi żyć w Polsce i Polskę budować" - dodał.
Przewodniczący RE nawiązał także do kwestii pojednania z sąsiednimi krajami. Jak mówił, "nie mieści mu się w głowie, aby ktoś na serio widział jakikolwiek polski interes w tym, abyśmy nie budowali najlepszych możliwych relacji z naszymi sąsiadami, a szczególnie z tymi, z którymi historia była najtrudniejsza".
"My tym bardziej musimy szukać pojednania z Ukraińcami, z Niemcami, ze wszystkimi sąsiadami i to pojednania głębokiego, które legło u podstaw UE, właśnie dlatego, że to jest takie trudne" - podkreślił Tusk. Jego zdaniem, jeśli nie wykonamy wysiłku na rzecz pojednania, to resentymenty i bagaż historyczny "wywołają demony".
Tusk poruszył również temat przyszłości Unii Europejskiej. Stwierdził, że "mirażem jest zjednoczenie Europy jako jeden obywatelski naród, bez różnych języków, ambicji narodowych". Dodał, że nie spodziewa się dożyć takiego momentu, w którym tożsamość europejska będzie dla większości Europejczyków "mocniejsza, bardziej emocjonalna i głębsza niż tożsamość narodowa". "Ale właśnie dlatego potrzebujemy UE rozumianej jako nieustanny proces budowania porozumienia i kompromisu, właśnie dlatego, że przeszłość, dzisiejsze interesy, dzisiejsze emocje tak często nas doprowadzają na skraj konfliktu" - mówił Tusk.
Rozwijając tę myśl Tusk stwierdził, że jeśli nie wyjdziemy z "klinczu bezrozumnego, niezwykle brutalnego konfliktu politycznego", jeśli będziemy bezbronni wobec postępującej dezintegracji - na razie w sferze emocji - w Europie i jeżeli uwierzymy, że Ameryka i Europa muszą się od siebie oddalić, to "możemy przegrać grę o stawkę najwyższą".
Tusk zaznaczył, że zdaje sobie sprawę, ile niepokoju może budzić nowa polityka amerykańska wobec UE. Zaapelował do wszystkich, którzy "odnajdują wspólny język z prezydentem USA", a - jak wskazywał - do takich ludzi należy m.in. polski rząd, by potrafili przekonywać "nawet najtrudniejszych i najbardziej wymagających partnerów, aby nie traktowali UE jako problemu, jako czegoś negatywnego".
"Choćby dlatego, że w interesie Polski - być może nie ma drugiego takiego kraju w Europie, dla którego tak oczywistym jest zjednoczona Europa - i całej Europy jest utrzymanie za wszelką cenę więzi transatlantyckiej. Nie możemy się poddawać, tylko dlatego, że raz na jakiś czas zdarzają się wybory, które dokonują pewnej korekty. Ale to nie znaczy, że mamy się poddawać tego typu trendom, tendencjom, patrzeć z bezradnie rozłożonymi rękoma. To jest sprawa być albo nie być dla nas wszystkich" - ocenił.
Tusk podkreślił też, że istnieje kanon najpoważniejszych interesów politycznych Polski. "Nie mieści mi się w głowie, żeby ten kanon nie mógł być przestrzenią wspólną dla przygniatającej większości Polaków i sił politycznych, które w Polsce funkcjonują" - powiedział b. premier.
Ewidentnym polskim interesem - mówił - jest m.in. zjednoczona UE. "Można i trzeba debatować na temat procesu integracji, tempa, roli państw narodowych - Unia jest procesem, więc są to kwestie otwarte. Ale nie widzę żadnego powodu, by UE, europejskość Polski, stały się przedmiotem politycznej wojny domowej" - oświadczył Tusk.
Laudację na cześć Donalda Tuska wygłosił w trakcie gali amerykański historyk Timothy Snyder. W jego ocenie b. premier jest "obrońcą wolności w sensie tej najwyższej wartości, która zawiera wszystkie inne wartości".
Snyder, mówiąc o Tusku, podkreślił, że często się mówi i poniekąd słusznie, że "brak na Zachodzie, brak w Europie wielkich polityków". W jego ocenie "wielkim politykiem może być też ten, który umie milczeć, który jest w stanie nie o sobie cały czas mówić, który się wyraża w sposób właściwy na właściwe tematy i działa w sposób słusznie i dyskretnie".
Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adama Michnik mówił podczas gali, że filozofia kierowanego przez niego dziennika "da się streścić w sformułowaniu, którego wielu z nas nauczył Jerzy Giedroyc, żeby się nie bać iść pod prąd i mówić czytelnikom prawdę, nawet jeżeli ona jest gorzka, bo najpierw oni się wściekną, odwrócą się, a potem zaczną to szanować, tę odwagę szczerości". "Po drugie, żeby nie zakłamywać własnych losów, własnej historii i żeby dbać o to, żeby wszystkie najważniejsze stosunki z sąsiadami kształtować w duchu szacunku dla ich godności" - dodał Michnik.
Podkreślił, że w "Gazecie" bronili tych wartości a także "trójpodziału władzy i obrona czegoś, co nazywam taką czujnością obywatelską". Stwierdził też, że dziś "Gazeta" jest znów "Wyborcza", a oznacza to tyle, że "starają się uświadomić czytelnikom, jaka jest stawka w tych wyborach". Jego zdaniem tą stawką jest wybór "między Europą i jej normami, a azjatyckim despotyzmem, a państwem budowanym na wzór putinizmu czy Kazachstanu" - podkreślił Michnik.
Zaznaczył, że "kto podnosi rękę na demokrację Polską, na tych, którzy odrzucają oficjalne kłamstwa, ten podnosi rękę na Polskę".
W czasie gali rozstrzygnięty został też plebiscyt Ludzie Roku Czytelników "Gazety Wyborczej". Nagrody przyznawane były w pięciu kategoriach. W kategorii "Różni ludzie, lepszy świat" nagrodę otrzymała posłanka Teraz! Joanna Scheuring-Wielgus, w kategorii "Wzorowe sprawowanie" - Nauczyciel Roku 2018 i twórca "Zakonu Feniksa", czyli międzypokoleniowego fakultetu z filozofii Przemysław Staroń, z kolei w kategorii "O godne życie" - Jakub Hartwich, Iwona Hartwich, Adrian Glinka i Anna Glinka - uczestnicy 40-dniowego protestu w Sejmie w sprawie sytuacji rodziców i dzieci z niepełnosprawnościami. W kategorii "O prawo i sprawiedliwość" laureatami zostały stowarzyszenia sędziowskie Iustitia oraz Themis, a w kategorii "O pamięć naszą i waszą" - prof. Barbara Engelking, która w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN kieruje Centrum Badań nad Zagładą Żydów.
Przyznano również dwa wyróżnienia specjalne. Na ręce Magdaleny Adamowicz wręczona została pośmiertna nagroda dla prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza za jego oddanie dla Gdańska. Natomiast prezes Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jerzy Owsiak został doceniony za łączenie Polaków.
Skomentuj artykuł