Uniewinnienie ws. handlu kościelną ziemią
Wymieniany w rankingach najbogatszych Polaków Jacek Domogała i członkowie jego rodziny nie popełnili przestępstw kupując ziemię, przekazaną Kościołowi przez Komisję Majątkową - uznał w piątek Sąd Okręgowy w Katowicach i uniewinnił oskarżonych od stawianych im zarzutów.
W opinii obrony, wyrok jest triumfem sprawiedliwości. Prokuratura nie zgadza się z orzeczeniem i zapowiada apelację.
Proces rozpoczął się w kwietniu 2012 r. Prokuratura zarzuciła oskarżonym nabywanie ziemi, zwróconej Kościołowi przez Komisję Majątkową, z naruszeniem prawa pierwokupu. Chodzi łącznie o ok. 1000 ha.
Według aktu oskarżenia, członkowie rodziny Domogałów wyłudzali poświadczenie nieprawdy poprzez uzyskiwanie dokumentów, które miałyby stwierdzać, że mieszkają pod określonym adresem. Było to konieczne, aby w myśl Ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego nabyć status rolnika indywidualnego, co w konsekwencji powodowało, że osoby te mogły nabywać nieruchomości rolne z pominięciem osób uprawnionych, czyli dzierżawców nieruchomości lub Agencji Nieruchomości Rolnych, którym przysługiwało prawo pierwokupu - wskazała prokuratura.
Według prokuratury, w konsekwencji pominięcia prawa pierwokupu oskarżeni przywłaszczali prawa majątkowe do ziemi. Następnie nabyte w ten sposób nieruchomości sprzedawali sobie lub darowali. Zdaniem prokuratury celem obrotu nieruchomościami było ukrycie, że pochodzą one z przestępstwa. Dlatego oskarżonym zarzucono też pranie brudnych pieniędzy.
Katowicki sąd okręgowy uznał, że oskarżeni nie popełnili żadnego z zarzucanych im przestępstw. Sędzia Roman Kubiś mówił, podając motywy wyroku, że nie może być mowy o wyłudzeniu poświadczenia nieprawdy, bo nie wprowadzali w błąd urzędników i notariuszy, byli faktycznymi właścicielami nieruchomości i na tej podstawie uzyskiwali dokumenty.
Odnosząc się do logowań telefonów komórkowych oskarżonych (według prokuratury świadczą one o tym, że oskarżeni w rzeczywiście nie mieszkali w miejscach zameldowania) wskazał, że nie ma podstaw do kwestionowania wyjaśnień oskarżonych, którzy mówili, że z ich telefonów służbowych często korzystali kierowcy i sekretarki. Sędzia Kubiś wyraził też opinię, że samo logowanie nie świadczy o tym, że ktoś mieszka w danym miejscu.
Sąd przypomniał też, że wiele osób ma więcej niż jedno "centrum spraw życiowych". Przywołał w tym kontekście przykład warszawskich "słoików" i niektórych dziennikarzy, którzy do stolicy przyjeżdżają na kilka dni w tygodniu, by na weekend wrócić do domu. Wbrew stanowisku prokuratury, sąd uznał, że Jacka Domogałę można uważać za rolnika indywidualnego - przed laty ukończył stosowny kurs i miał wykształcenie rolnicze.
Z wyrokiem nie zgadza się prokurator Radosław Woźniak. - Interpretacja sądu i ocena jest w mojej ocenie dosyć twórcza i bardzo nowatorska, dlatego z dużą niecierpliwością będziemy czekali na pisemne uzasadnienie tego orzeczenia i jeżeli je otrzymamy, podejmiemy decyzję w sprawie apelacji. Słysząc argumenty sądu (...) jestem prawie przekonany, że taka apelacja będzie złożona - powiedział prokurator, który domagał się wymierzenia oskarżonym kar więzienia w zawieszeniu, orzeczenia przepadku nabytych gruntów i grzywny.
- To nie jest sukces obrony. To sukces wymiaru sprawiedliwości - ocenił jeden z obrońców, mec. Jacek Dubois. Adwokat dodał, że jest pod wrażaniem pracy katowickiego sądu, który według niego bardzo skrupulatnie zbadał sprawę i prawidłowo ocenił dowody. Zarzucił prokuraturze, że bez powodów postawiła oskarżonych pod pręgierzem opinii publicznej. - Jestem bardzo ciekaw, czy ktoś powie "przepraszam" za ileś milionów złotych wyrzuconych na postępowanie, które nie miało sensu - podsumował mec. Dubois.
Sam Jacek Domogała - który za pośrednictwem obecnych na ogłoszeniu wyroku swych przedstawicieli zgodził się na podawanie pełnego nazwiska - w rozesłanym mediom oświadczeniu napisał, że w efekcie postawionych zarzutów zdeptano dobre imię i honor jego rodziny oraz podważono ich reputację jako przedsiębiorców.
Domogała, który jest przedsiębiorcą z branży zaplecza górniczego, kupował ziemię za pośrednictwem Marka P., b. pełnomocnika instytucji kościelnych w sprawach toczących się przed Komisją Majątkową. Nieruchomości nabywano od Archidiecezji Katowickiej oraz Towarzystwa Pomocy dla Bezdomnych im. św. Brata Alberta w Krakowie.
Poza Jackiem Domogałą na ławie oskarżonych zasiadło sześć innych osób: jego syn Tomasz wraz z żoną Karoliną i jej siostrą Weroniką, a także żona Jacka Domogały, jego córka i jej mąż. Proces toczył się od kwietnia 2012 r.
Nie jest to jedyna sprawa karna związana z Komisją Majątkową, która trafiła do sądów. Przed sądem w Krakowie toczą się trzy procesy w sprawie funkcjonowania Komisji. Wśród oskarżonych są Marek P. i były współprzewodniczący Komisji ks. Mirosław P. Zawiadomienia o podejrzeniu nieprawidłowości w działalności Komisji Majątkowej przekazało w 2011 r. CBA.
Przed gliwickim sądem zakończył się niedawno proces cywilny, jaki wytoczyła rolnikowi spod Gliwic Aleksandrowi Czyżowiczowi córka Jacka Domagały - jedna z uniewinnionych w piątkowym procesie karnym. Domagała się ona wydania 55 ha dzierżawionej przez Czyżowicza ziemi, kupionej w 2008 r. od Towarzystwa Pomocy dla Bezdomnych im. św. Brata Alberta w Krakowie. Sąd prawomocnie uznał, że Czyżowicz nie musi wydawać nieruchomości, umowy kupna gruntów uznał za nieważne i oddalił powództwo. Zdaniem gliwickiego sądu, córka Domogały nigdy nie była właścicielką nieruchomości i nie miała prawa występować w procesie w charakterze powódki.
- Skoro bogaty Kali komuś ukraść krowę, to jest to dobry uczynek - skomentował piątkowy wyrok w sprawie karnej Czyżowicz, który był w tym procesie oskarżycielem posiłkowym. W jego ocenie katowicki sąd dokonał wybiórczej oceny dowodów.
Komisja Majątkowa, która przestała istnieć na początku marca 2011 r., przez przeszło 20 lat decydowała o zwrocie Kościołowi katolickiemu nieruchomości Skarbu Państwa. Od jej orzeczeń nie przysługiwały odwołania. Komisja od 1989 r. przekazała stronie kościelnej ponad 65,5 tys. ha i 143,5 mln zł rekompensat. Rozpoznała ponad 2,8 tys. wniosków. Według mediów warto zwróconego majątku sięgała 5 mld zł. Decyzja o likwidacji Komisji miała związek z krytyką jej działalności: media podawały, że nie weryfikowano wycen gruntów przedstawianych przez rzeczoznawców Kościoła - miały być zaniżane.
Skomentuj artykuł