W skradzionej tablicy brakowało litery "i"
Dzień lub dwa potrwają badania śladów kryminalistycznych tablicy z napisem "Arbeit macht frei", która została skradziona z Muzeum Auschwitz. Wiadomo już, że w skradzionym napisie brakowało litery "i".
Tablica jest dowodem rzeczowym w sprawie, dlatego decyzję o tym, kiedy napis wróci do muzeum, podejmie prokurator – zapowiada małopolska policja.
Odzyskana tablica, podzielona przez złodziei na trzy części, została zaprezentowana we wtorek na konferencji prasowej.
– W napisie brakuje litery "i". Nie informowaliśmy wcześniej o tym szczególe, licząc się z możliwością domagania się okupu przez złodziei. Brakująca litera dawała świetną możliwość weryfikacji. Ta wersja nie wypłynęła, dlatego możemy o tym powiedzieć – powiedział rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak. Potwierdził tym samym informacje o zgubionej przez złodziei literze.
Rzecznik nie chciał potwierdzić pogłosek, jakoby kradzieży dokonano na zamówienia obywatela Szwecji. – Wersja, że kradzieży dokonano na zlecenie, jest prawdopodobna, ale dla dobra śledztwa nie podajemy szczegółów. Nie potwierdzamy tych informacji, ani nie zaprzeczamy – stwierdził.
Jak dodał, wersja ta w dalszym ciągu będzie badana. – Nie mogę się odnieść do pojawiających się informacji na temat tajemniczego Szweda. Jesteśmy na początku śledztwa, mamy pięciu podejrzanych, karanych wcześniej i wywodzących się ze środowiska kryminalistycznego. Oczywiste jest, że nie ukradli tego dla siebie, ale dla kogoś i z chęci osiągnięcia korzyści – powiedział Nowak.
Rzecznik dodał, że prawdopodobnie zostanie wypłacona nagroda dla osoby lub osób, których informacje przyczyniły się do wykrycia sprawców kradzieży. – Wydaje się pewne, że nagroda ta zostanie wypłacona, natomiast nie wiemy jeszcze, dla ilu osób – powiedział. Potwierdził, że policja uzyskała informacje od wielu osób z całej Polski.
Jak poinformowała naczelnik laboratorium kryminalistycznego KWP Lidia Puchacz, "kwestia wykonania oględzin i zabezpieczenia śladów to jest dzień, dwa, potem te elementy będą w laboratorium zbędne". Decyzję w sprawie przekazania napisu do Auschwitz podejmie prokurator.
– Pomimo że napis został ukryty na mrozie, spodziewamy się całego spektrum śladów: daktyloskopijnych, biologicznych, mechanicznych. To są ślady, które bez względu na temperaturę zostają. Posłużą nam do identyfikacji sprawców – powiedziała Puchacz.
Podobny zarzut udziału w grupie oraz nakłaniania do kradzieży i "zniszczenia zaboru" usłyszał w poniedziałek wieczorem piąty podejrzany.
Z wyjaśnień składanych przez podejrzanych wyłania się nieco inny obraz wydarzeń, niż dotychczas przyjmowały organa ścigania i dyrekcja Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Według policji oraz przedstawicieli muzeum kradzież nie była przypadkowa. Sprawcy wiedzieli, jak wejść na teren placówki, w jaki sposób zdjąć tablicę, a także znali sposób działania wartowników oraz rozmieszczenie monitoringu.
Podejrzani podzielili się zadaniami: jeden przez cały czas miał za zadanie obserwować strażników w ich budce. Okazało się to zbędne – ponieważ nie byli niepokojeni przez strażników. Dokładny przebieg kradzieży pozwoli ustalić wizja lokalna.
Skomentuj artykuł