"Wały przeciwpowodziowe mogą nie wytrzymać"
Istnieje ryzyko, że wały przeciwpowodziowe nie wytrzymają, bo ziemia jest tak nasiąknięta wodą; sytuację utrudnia fakt, że musi dojść do zrzutów wody z wypełnionych zbiorników retencyjnych - mówią strażacy walczący z żywiołem.
- Sytuacja jest trudna i dynamiczna. Stan wód będzie się jeszcze podnosić m.in. z powodu zrzutów ze zbiorników retencyjnych, co jest konieczne ze względu na ich wypełnienie - powiedział we wtorek rzecznik komendanta głównego PSP Paweł Frątczak.
Jak dodał, istnieje ryzyko, że nasiąknięte wodą wały przeciwpowodziowe nie wytrzymają i dojdzie do ich przeciekania. Taka sytuacja miała już miejsce m.in. w woj. śląskim.
Według Frątczaka obecnie najtrudniej jest w województwach małopolskim i śląskim. Trudna sytuacja jest także na Podkarpaciu i w Świętokrzyskiem.
Z żywiołem zmaga się w sumie ok. 5,7 tys. strażaków zarówno zawodowych jak i z ochotniczych straży pożarnych i szkół pożarnictwa. - Zostali oni skierowani na tereny objęte powodzią w sumie z 10 województw. Dodatkowe grupy mają dojechać z woj. lubuskiego i warmińsko-mazurskiego - dodał Frątczak.
Strażacy biorący udział w akcji dysponują m.in. specjalistycznymi pompami do usuwania zanieczyszczonej wody, 28 łodziami, 70 pojazdami ratowniczymi i trzema kontenerami ze specjalnymi zaporami do podnoszenia wałów (ok. 12 km). Ich zadaniem jest nie tylko umacnianie i uszczelnianie wałów i ochrona budynków, ale też ewakuacja mieszkańców. W sumie z terenów zagrożonych zalaniem ewakuowano już ok. 2 tys. osób.
- Jak zawsze część osób nie chce opuszczać swoich domów. To jest duży problem, ponieważ na początku mamy możliwość ewakuowania ich w bezpieczne miejsca przy pomocy samochodów. Możemy też przewieźć zwierzęta. Później jest coraz trudniej. Jeśli nie zdecydują się na opuszczenie domu, strażacy, ryzykując także swoim życiem muszą dowozić im łodziami wodę, żywność, a często paszę dla zwierząt - powiedział Frątczak.
Skomentuj artykuł