Warszawa: "Smoleńsk - chcemy prawdy!"
W przededniu 3. rocznicy katastrofy smoleńskiej przed ambasadą rosyjską w Warszawie odbyła się manifestacja zorganizowana przez Kluby Gazety Polskiej. Po godz. 19 manifestanci ruszyli w kierunku Belwederu, kancelarii premiera i Pałacu Prezydenckiego.
Na początku demonstracji, tuż po tym jak zebrani odśpiewali hymn narodowy, jeden z organizatorów powiedział: "teraz, po trzech latach, trzeba być kompletnym durniem, żeby nie wiedzieć, że to był zamach". Tłum zaczął skandować: "to był zamach".
Organizatorzy oskarżyli władze o zacieranie śladów dotyczących katastrofy, na co manifestanci zareagowali okrzykami: "zdrajcy pod sąd".
- Trzy lata temu nie wiedzieliśmy, domyślaliśmy się co się stało. Dzisiaj już wiemy (...). Jest niemal pewne, że doszło do zbrodni smoleńskiej, zbrodni zaplanowanej i przeprowadzonej w najbardziej okrutny sposób - powiedział do zgromadzonych redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz.
Liderka "Solidarnych 2010" Ewa Stankiewicz podkreślała, że ważne jest, by dowiedzieć się, co się stało i ukarać winnych. - My nie wiemy, czy Donald Tusk jest tylko winny zaniedbania i zaniechania, czy jest współsprawcą zbrodni - mówiła. Tłum zareagował brawami.
Demonstrację zorganizował Młodzieżowy Klub "Gazety Polskiej". Jego szefowa Agata Popkowska powiedziała kilka dni temu portalowi niezalezna.pl, że manifestacja ma być wyrazem sprzeciwu wobec sposobu, w jaki toczy się śledztwo po katastrofie smoleńskiej oraz niezgody na to, że wrak samolotu pozostaje w Rosji.
Zebrani skandowali: "Donald Tusk - dymisja"; "Do więzienia"; "Putin ubijca" oraz "Rząd pod sąd". Na transparentach były m.in. hasła: "To był zamach", "Mord Katyński 1940 - Mord Smoleński 2010"; "Prawda nie zginie"; "Smoleńsk - chcemy prawdy"; "Pamiętamy". Na jednym z transparentów był kaczor Donald w futrzanej czapie, z czerwoną gwiazdą i podpisem: "Oto głowa zdrajcy". Wielu zebranych miało biało-czerwone flagi, widać też było transparenty Klubów Gazety Polskiej i Solidarnych 2010.
Teren ambasady był odgrodzony od ulicy Belwederskiej, gdzie zebrali się manifestanci. Za barierkami ustawiony był kordon policjantek.
Po godzinie 19, po oficjalnym rozwiązaniu zgromadzenia, demonstranci, skandując: "Na Belweder" i "Komorowski, zdrajca Polski", wyruszyli w kierunku Belwederu, kancelarii premiera i Pałacu Prezydenckiego. Przed Belwederem zebrani skandowali m.in. "Bronek do Moskwy" oraz "Komorowski, zdrajca Polski".
Policja nie interweniowała, a jedynie asystowała pochodowi. Rzecznik KSP asp. Mariusz Mrozek powiedział PAP, że podczas demonstracji nie odnotowano incydentów.
Według służb porządkowych w manifestacji uczestniczyło 1100 osób. W zgłoszeniu manifestacji przesłanym do ratusza organizatorzy podawali, że spodziewają się ok. 10 tys. osób.
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu wiozącego delegację na uroczystości katyńskie zginęło 96 osób, wśród nich prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka, ostatni prezydent na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, najwyżsi dowódcy wojskowi oraz załoga Tu-154M. Jak ustaliła polska komisja badająca katastrofę, jej przyczyną było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. Wśród głównych czynników wpływających na katastrofę komisja wymieniła to, że załoga nie korzystała przy próbnym lądowaniu z wysokościomierza barometrycznego ale z radiowysokościomierza, nie zareagowała na sygnał "pull up" i próbowała odejść na drugi krąg na automatycznym pilocie.
Skomentuj artykuł