Na ulicach widać wielu strażników miejskich, wzdłuż ulic stoją policjanci, nad centrum Warszawy, gdzie wkrótce przejeżdżać będzie delegacja z prezydentem USA, lata śmigłowiec.
Zmianą, która najbardziej dokucza przechodniom, jest brak śmietników. "Ulotki rozdają, a nie ma gdzie wyrzucić" - denerwuje się starszy pan zmierzający al. Jerozolimskimi w kierunku ul. Kruczej. Tym, co najbardziej odpowiada warszawiakom, jest brak samochodów zaparkowanych na chodnikach. Z komentarzy przechodniów wynika, że chcieliby, żeby tak już zostało na stałe.
Wyłączenie kluczowych warszawskich ulic z ruchu w porannym szczycie jest dość kłopotliwe - przez jakiś czas nie jeżdżą po nich ani autobusy, ani tramwaje, zatem na przystankach jest sporo zdezorientowanych osób. Z pomocą przychodzą im informatorzy.
"Ale czym ja tam teraz dojadę?" - pyta informatora na przystanku starsza kobieta, podpierająca się laską. "Teraz? Teraz to chyba tylko na piechotę" - odpowiada bezradnie informator. Jego rozmówczyni nie jest usatysfakcjonowana tą odpowiedzą. "Nie mam siły tyle chodzić" - mówi.
Widać, że wiele osób nie przygotowało się na utrudnienia. W przejściu podziemnym pod rondem Dmowskiego spora grupa ludzi stoi na schodach prowadzących na przystanek tramwajowy, zdziwiona informacją, że przez jakiś czas żaden tramwaj tamtędy nie przejedzie. Zastanawiają się, czy czekać, czy iść pieszo, omijając zamknięte odcinki.
Większość przechodniów cierpliwe znosi jednak niedogodności. "Ciekawe, czy szef zrozumie, jak powiem, że spóźniłam się przez Trumpa?" - zastanawia się młoda kobieta, która postanowiła iść na piechotę.
Prezydent USA zatrzymał się w hotelu Marriott; na godz. 9 zaplanowano jego spotkanie z prezydenta Andrzejem Dudą na Zamku Królewskim, dlatego wiele utrudnień ma miejsce w centrum miasta.
Skomentuj artykuł