"Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom i chcąc, żeby ten protest konstruktywnie rozwiązać, (...) przygotowaliśmy nową propozycję dla związków zawodowych. Ta propozycja to rozpoczęcie znacznego wzrostu wynagrodzeń dla nauczycieli, który rozpocząłby się od września 2020 r. (...) Średnio dla nauczyciela dyplomowanego 250 zł za zwiększenie o 90 minut czasu pracy (pensum) w tygodniu. Ten program podwyżek byłby rozłożony w ciągu 2 bądź 3 lat" - powiedziała wicepremier.
Związkowcy nie zgodzili się na takie rozwiązanie. Obstawali niezmiennie przy postulowanej wcześniej 30-procentowej podwyżce płac dla nauczycieli jeszcze w tym roku. Zaproponowali jednak - co było nowym elementem w negocjacjach - wdrożenie jej w trzech kolejnych terminach.
Przedstawiony przez nich kalendarz wypłat obejmował zrealizowaną w styczniu tego roku podwyżkę w wysokości 5 proc. wynagrodzenia oraz zapowiedziany wcześniej przez rząd na 1 września wzrost płac o 9,6 proc. Kolejne 5-procentowe podwyżki miałaby - według propozycji ZNP i FZZ - wchodzić w życie z początkiem października, listopada i grudnia. Ich propozycja nie spotkała się z aprobatą strony rządowej.
"Rządowa prowokacja"
Beta Szydło podkreśliła, że rządowa oferta wzrostu płac w 2020 r. ma charakter wstępny. "To oznacza, że w czasie prac nad nią strona związkowa będzie składała swoje postulaty, będzie mogła również składać swoje propozycje" - powiedziała Szydło po czwartkowych rozmowach ze Związkiem Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych. Zaapelowała też do związków o "dobrą wolę".
Szef Branży Nauki, Oświaty i Kultury FZZ Sławomir Wittkowicz ocenił, że propozycja rządu jest "niczym więcej jak prowokacją, żeby strajk nie mógł być zawieszony". Jego zdaniem "na stole nie ma żadnej sensownej propozycji".
Poinformował, że rząd odmówił rozmów w sprawie dodatkowego podwyższenia wynagrodzeń zasadniczych nauczycieli w tym roku. "Oferta rządu dla strajkujących nauczycieli jest taka, że ci, którzy utrzymają się w przyszłym roku w zawodzie, będą mogli mieć szanse na podwyżkę rzędu 120 zł netto do wynagrodzenia zasadniczego" - powiedział. Zaznaczył, że kwota ta odnosi się do nauczycieli dyplomowanych, bo mianowani, kontraktowi i stażyści otrzymaliby mniej.
Przewodniczący ZNP zapowiedział, że w odpowiedzi na prośbę strony rządowej skieruje do konsultacji z członkami związku propozycje przedłożone w czwartek. "Mamy iść do naszych koleżanek i kolegów z informacją, prośbą o konsultacje propozycji strony rządowej, bo pani premier oczekuje, że być może środowisko zareaguje inaczej niż kierownictwo związku" - powiedział. "Zapewniam panią premier, że o takie stosowne konsultacje się pokusimy i to niezwłocznie" - dodał.
"Propozycja nie do zaakceptowania"
Przewodniczący Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" Ryszard Proksa komentując propozycję strony rządowej dotyczącej wzrostu płac w powiązaniu z podniesieniem pensum o 90 min. powiedział:, "że nie czas ani pora na rozmowy o zmianie pensum".
"Na dzień dzisiejszy ta nowa propozycja rządu jest dla nas nie do zaakceptowania" - oznajmił Proksa. Podkreślił, że badania wykazują, że już przy 18-godzinnym pensum nauczyciele pracują 47 godzin tygodniowo. "Zmiana samego pensum na pewno nie zmieni sytuacji w sensie poprawy warunków pracy" - podkreślił.
Przewodnicząca Rady Dialogu Społecznego Dorota Gardias poinformowała, że we wtorek 23 kwietnia na wniosek organizacji pracodawców odbędzie się spotkanie Prezydium Rady Dialogu Społecznego w sprawie okrągłego stołu.
Wicepremier Beata Szydło podkreśliła, że rząd oraz nauczyciele "wspólnie muszą zrobić wszystko, by matury się odbyły". Broniarz poinformował, że akcja strajkowa będzie kontynuowana. Wskazał, że strajkujący nauczyciele mają obowiązek przebywać w zakładzie pracy podczas przerwy świątecznej (z wyjątkiem ustawowo wolnych dni - PAP), chyba, że wspólnie z dyrektorem podejmą inne decyzje.
Skomentuj artykuł