15 rannych po ataku separatystów w Doniecku
Co najmniej 15 osób zostało rannych w poniedziałek w wyniku ataku uzbrojonych w pałki i łańcuchy oraz wykrzykujących hasła prorosyjskie młodych ludzi na marsz zwolenników jedności Ukrainy w Doniecku na wschodzie kraju.
Obecne na miejscu media twierdzą, że milicja nie broniła zaatakowanych, lecz bezczynnie przyglądała się wydarzeniom. "Zwierzęta! W Doniecku milicja nie broniła uczestników proukraińskiej demonstracji, bitych przez zezwierzęconych +Rosjan+" - napisał lokalny portal Ostrow.
Inne portale podały, że ludzie, którzy maszerowali w poniedziałek wieczorem po ulicach Doniecka z ukraińskimi flagami, zostali zaatakowani znienacka przez kilkudziesięciu młodych mężczyzn w maskach i z charakterystycznymi dla ruchów prorosyjskich czerwono-czarnymi wstążkami.
Agencja UNIAN przekazała, że dogonili oni kolumnę z ukraińskimi aktywistami i "rzucili się na nich z drewnianymi pałkami, metalowymi prętami oraz łańcuchami i zaczęli bić wszystkich, kogo dopadli". Podczas ataku skandowali "Rosja!". Na zdjęciach z miejsca wydarzeń widać ludzi z zakrwawionymi twarzami, zakrwawione ukraińskie flagi i porozbijane kamery telewizyjne.
Prorosyjsko nastawieni chuligani rozbili pięć samochodów, które także uczestniczyły w ukraińskim marszu.
W niedzielę do podobnego zdarzenia doszło w Charkowie, na północnym wschodzie Ukrainy. Separatyści napadli tam uczestników marszu kibiców piłkarskich, którzy również opowiadają się za jednością terytorialną państwa i sprzeciwiają się tendencjom prorosyjskim. Siedem osób zostało rannych.
W poniedziałek nieznani sprawcy postrzelili mera Charkowa, Hennadija Kernesa, który walczy obecnie w szpitalu o życie. Najprawdopodobniej został trafiony pociskiem z broni snajperskiej. Jako jeden z motywów zamachu milicja rozpatruje zemstę środowisk prorosyjskich niezadowolonych z tego, że mer działał przeciwko ruchom separatystycznym.
Skomentuj artykuł