Anglików może kosztować to 3 mld funtów
(fot. PAP/EPA/TOLGA BOZOGLU)
PAP / mh
Porażka Anglii z Urugwajem (1:2) w Sao Paolo przekłada się na wymierne straty dla brytyjskiej gospodarki. Prognozy bukmachera Ladbrokes mówią, że jeden na dziesięciu pracowników weźmie w piątek chorobowe. W ciemnych barwach rysują się losy Roy'a Hodgsona.
Firma konsultingowa ELAS ocenia, że absencja chorobowa ok. 3 mln ludzi wywołana bólem głowy po niespełnionych, rozbudzonych emocjach może kosztować gospodarkę nawet 3 mld funtów.
Za taką hipotezą przemawia także wojna cen w supermarkecie, które w przededniu meczu obniżyły ceny piwa i alkoholu do poziomu niższego niż przed czterema laty, gdy mistrzostwa świata rozgrywano w Afryce Płd.
Media piszą, że trener Anglików Roy Hodgson chwyta się każdej nadziei, jak słomy na wietrze, desperacko wierzy, że Anglia nie wypadnie z grupy D i nie myśli o podaniu się do dymisji. Niektórzy komentatorzy sądzą, że jego dni jako selekcjonera reprezentacji mogą być policzone.
O tym, czy Anglia przejdzie do kolejnego etapu rozgrywek przesądzą Włosi jeśli wygrają kolejne dwa mecze grupowe wyraźną różnicą bramek. Dodatkowym warunkiem jest wygrana podopiecznych Hodgsona z Kostaryką. O perspektywie pokonania tak wysokiej poprzeczki pisze się, że graniczy z cudem.
Ciosem dla dumy Anglików jest także to, że obie bramki strzelił im Luis Suarez, który cztery tygodnie przed meczem opuścił szpital na wózku po zabiegu lewego kolana i na codzień gra w barwach Liverpoolu. O Suarezie nie pisze się w mediach inaczej, jak o "skrytobójcy".
"Guardian" publikuje zdjęcie niepozornego urugwajskiego chirurga, który leczył piłkarzowi kolano, dając do zrozumienia, że Anglicy nie docenili jego zdolności, łudząc się błędnym przeświadczeniem, że żaden piłkarz nie może odzyskać pełni formy w cztery tygodnie po takiej kontuzji. Faktycznie Suarez odzyskał ją w 75 proc.
"Łatwo sobie wyobrazić, co by było, gdyby Suarez był u szczytu swej kondycji" - zauważa z przekąsem "Metro", nie mając wątpliwości, że wynik dla Anglii byłby jeszcze gorszy.
"Skrytobójczy Suarez pozostawił Anglii tylko nadzieję na cud" - napisał "Guardian". "Mirror" zauważa, że "Anglii grozi, że po raz pierwszy od 1958 r. wypadnie z gry na szczeblu eliminacji grupowych" i ratunek widzi tylko w szczęśliwej konstelacji planetarnej.
Według Joe Mewisa - sportowego sprawozdawcy "Mirrora" - "szanse Anglii mieszczą się w przedziale między bardzo małymi, a marginalnymi". W cuda nie wierzy też 34-letni kapitan Steven Gerrard, który zasygnalizował, że może to być jego ostatni mecz w reprezentacji.
Gerrard sądzi, że Anglicy mogą winić tylko samych siebie za to, że pozwolili sobie strzelić dwie "niechlujne bramki", jak nazwał gole Urugwaju. Według niego po bramce Wayne’a Rooney’a, który wyrównał wynik na 1:1 należało stawiać na remis, a nie porywać się na drugą bramkę.
"Anglia faktycznie wypadła z mistrzostw po dwóch meczach w swojej grupie. To piłkarski skandal. Mieliśmy wrażenie, że porażka 4:1, której Anglia doznała z rąk Niemiec w Bloemfontein przed czterema laty, była dotkliwa. Obecna w Sao Paolo jest nawet gorsza" - ocenił "Daily Mail".
Komentator sportowy BBC Chris Waddle, w przeszłości lewoskrzydłowy Sheffield Wednesday, sądzi, że "największym problemem angielskiego futbolu jest ekstraklasa".
Sugeruje, że to "produkt sprzedający się w świecie, będący dobrą rozrywką", ale skutkiem tego jest, że narodowa reprezentacja zbudowana jest wokół gwiazdorów, a nie oddolnie, w oparciu o wysiłek zespołowy.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł