Ban Ki Mun apeluje o klimatyczne porozumienie
Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun zaapelował we wtorek do uczestników konferencji klimatycznej w Kopenhadze o osiągnięcie porozumienia w sprawie emisji gazów cieplarnianych i ocenił, że "kluczowym elementem" tego porozumienia będzie kwestia finansów.
Ban z uznaniem wyraził się też o projekcie porozumienia, przyznającym krajom rozwijającym się pomoc finansową wysokości 10 miliardów dolarów rocznie (przez trzy lata) na walkę z globalnym ociepleniem. Ocenił, że ta pomoc umożliwi m.in. ograniczenie wylesiania.
Duńska minister ds. klimatu Connie Hedegaard, która przewodniczy konferencji, oświadczyła we wtorek, że "sukces jest w zasięgu ręki", ale możliwa jest także porażka. Tego dnia w Kopenhadze rozpoczęły się obrady ministrów środowiska, którzy będą dążyć do ujednolicenia stanowisk zanim do szczytu zaczną dołączać w czwartek przywódcy ponad 115 krajów. Wysłannik Brazylii Sergio Serra podkreślił, że ministrowie muszą do czwartku wykonać większość pracy, ponieważ "negocjowanie tekstu porozumienia nie jest zadaniem przywódców".
Obecny w stolicy Danii książę Walii Karol ocenił, że kopenhaskie negocjacje są "historycznym momentem" w ramach wysiłków zmierzających do ograniczenia emisji gazów, ale tylko jeśli poszczególne kraje nie będą oskarżać się wzajemnie. "W tym, co dotyczy powietrza, którym oddychamy, i wody, którą pijemy, nie istnieją granice narodowe" - oświadczył.
Z kolei były wiceprezydent USA, laureat Pokojowej Nagrody Nobla Al Gore zaproponował, by w lipcu 2010 roku w Meksyku odbyła się konferencja, na której ma zostać sfinalizowane ewentualne porozumienie z Kopenhagi. Według przedstawicieli ONZ porozumienie z Kopenhagi powinno być ujęte w ramy wiążącego układu w ciągu przyszłego roku, najpóźniej w czasie konferencji planowanej w Meksyku pod koniec roku. Według Gore'a jest to zbyt późno, a termin zbiegnie się z połową kadencji prezydenta USA Baracka Obamy, który wówczas będzie zajęty sprawami krajowymi.
Kwestia klimatu była też przedmiotem wideokonferencji między prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym, Barackiem Obamą, a także kanclerz Niemiec Angelą Merkel i brytyjskim premierem Gordonem Brownem. W czasie 50-minutowej rozmowy przywódcy uzgodnili swoje stanowiska i poruszyli najważniejsze punkty negocjacji - podała kancelaria Sarkozy'ego i rzecznik Merkel.
Negocjacje zostały zawieszone na kilka godzin w poniedziałek, gdy uczestnicy nie mogli dojść do porozumienia w sprawie poziomu ograniczeń emisji przez bogate kraje i długoterminowych założeń przewidujących ograniczenie wzrostu temperatury. Datowane na wtorek teksty projektu wykazały, że negocjatorzy usunęli cele liczbowe w sferze redukcji emisji gazów cieplarnianych i finansowania posunięć prowadzących do tego celu. Poprzedni projekt z zeszłego tygodnia zawierał takie założenia.
We wtorek Francja i państwa afrykańskie opublikowały z kolei wspólny tekst zawierający cel ograniczenia wzrostu temperatur na świecie do 2 stopni Celsjusza w stosunku do epoki preindustrialnej. Zapadła też zgoda w sprawie 10 mld dolarów pomocy rocznie dla gospodarek wschodzących na walkę z globalnym ociepleniem.
Tymczasem Chiny i Stany Zjednoczone, czyli dwaj najwięksi emitenci gazów cieplarnianych, nie mogą dojść do porozumienia w kwestii pomocy finansowej i obowiązków nakładanych na kraje rozwinięte i rozwijające się. Chiny negocjują w Kopenhadze w tej samej grupie co państwa rozwijające się. USA uważają jednak, że Chiny nie należą do państw najbardziej potrzebujących wsparcia finansowego na walkę ze zmianami klimatycznymi. Chiny sprzeciwiają się natomiast stanowisku Stanów Zjednoczonych, według których ograniczenie emisji dla krajów rozwijających się powinno być obowiązkowe, a nie dobrowolne, i powinno podlegać międzynarodowej kontroli.
Przedstawiciel Chin Yu Qingtai podkreślił we wtorek w rozmowie z AFP, że jego kraj przedstawił już swoje cele i nie ma zamiaru o nich dyskutować.
Skomentuj artykuł