Belfast niespokojny trzecią noc z rzędu
Po dwóch nocach zajść, wywołanych głównie przez grupy lojalistów, także noc z wtorku na środę w północnym Belfaście była niespokojna. Szpaler policji obrzucono petardami, butelkami, puszkami i innymi przedmiotami - donosi stacja BBC.
Ok. 150 policjantów skierowano w rejon Denmark Street w reakcji na doniesienia, że gromadzi się tam tłum. Najnowsze doniesienia mówią o wielkim pożarze, który usiłowało ugasić 10 wozów strażackich.
W zamieszkach, do których doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek i z poniedziałku na wtorek obrażeń doznało ponad 60 policjantów, z czego siedmiu zatrzymano w szpitalu.
We wtorek zastępca szefa policji Will Kerr zaapelował do polityków, by rozładowali źródło napięcia, za które uważa się doroczne parady, zanim dojdzie do rozlewu krwi.
Kerr nie sądzi, by organizacje lojalistów chciały sprowokować zajścia, ale przekonany jest, że ich członkowie brali w nich udział. Nadzorem nad paradami zajmuje się specjalna komisja (Parades Commission).
Stronnicy lojalistów mieli wyjść na ulicę, by zaprotestować przeciwko dopuszczeniu przez komisję do niedzielnego marszu republikanów, będących zwolennikami zjednoczenia Irlandii, na który, jak twierdzili lojaliści, Komisja ds. Parad nie nałożyła żadnych ograniczeń.
Mimo iż proces pokojowy zapoczątkowany w 1998 r. doprowadził do przywrócenia autonomii prowincji i zakończył zbrojny konflikt między republikanami a lojalistami, a także republikanami a brytyjskimi siłami bezpieczeństwa, Belfast jest nadal miastem podzielonym. Ok. 40 betonowych murów tzw. ścian pokoju rozdziela społeczności katolików i protestantów.
Skomentuj artykuł