Belgia: urny pod specjalnym nadzorem
Po nieprawidłowościach podczas pierwszej tury wyborów, w niedzielnych polskich wyborach prezydenckich w polskim konsulacie w Brukseli panuje wzmożona czujność przy urnach. Na ulicy długa kolejka, a do środka wpuszczanych jest naraz tylko po kilka osób.
Podczas pierwszej tury wyborów w komisji znajdującej się w konsulacie RP w Brukseli z urny wyjęto o 98 kart do głosowania więcej, niż ich wydano wyborcom. Sprawę wyjaśnia prokuratura. Konsul zdecydował o zmianie przewodniczącego i członków obwodowej komisji wyborczej.
"Wszystko podwójnie zmobilizowaliśmy. Jest nowa komisja wyborcza, której przewodniczącego i członków bardzo uczulałem" - powiedział PAP szef wydziału konsularnego ambasady RP w Brukseli Piotr Wojtczak. "Mamy podwójne oko na urny" - dodał nowy przewodniczący komisji wyborczej Przemysław Jankowski. Zapewnił, że na razie wszystko odbywa się bez problemów.
Około południa do lokalu wyborczego w konsulacie wpuszczanych było tylko po kilka osób. Reszta w długiej kolejce czekała na ulicy. Przy urnach dwie, trzy osoby z komisji śledziły proces oddawania głosu.
Lidia, która przyjechała do Brukseli na wakacje powiedziała PAP, że wolałaby słoneczną piękną niedzielę spędzić na zwiedzaniu lub nad belgijskim morzem, ale "głosowanie to obowiązek, także na urlopie". Ponad godzinę czekała w Warszawie na zaświadczenie uprawniające do głosowania poza miejscem zameldowania, teraz nie złości się, że musi czekać na oddanie głosu.
"Jeśli nie zagłosuję, to potem nie będę mieć prawa, by narzekać na sytuację w Polsce" - włączyła się do rozmowy Izabela. Od 10 lat mieszka w Brukseli, ale bardzo interesuje się sytuacją w kraju. "Tu jestem tylko z przymusu, bo tu mam pracę, a w Polsce nie miałam. Ale chciałabym wrócić. Jestem Polką. Nie mam nawet belgijskiego paszportu" - wyjaśniła.
Anna też od wielu lat mieszka w Brukseli, ale głosuje w polskich wyborach w Belgii po raz pierwszy. "Okazało się to takie proste; można zarejestrować się w internecie" - mówi. O możliwości głosowania dowiedziała się w jednym z polskich sklepów z ulotki informacyjnej. Do głosowania nakłaniali też księża podczas polskich mszy, a także polonijna prasa.
W Belgii zapowiada się w drugiej turze rekordowa frekwencja. Na listy wyborcze zapisało się prawie 10 tys. Polaków, 20 proc. więcej niż w pierwszej turze. "To absolutny rekord w Belgii, dwukrotnie więcej niż w poprzednich wyborach prezydenckich pięć lat temu, czy ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego" - powiedział PAP Piotr Wojtczak. Przyznał, że to wciąż niewiele, bo - według szacunków - w Belgii mieszka ok. 100-120 tys. Polaków.
Polacy głosują w trzech lokalach wyborczych: w Stałym Przedstawicielstwie RP przy UE, w konsulacie RP w Brukseli oraz w polskiej szkole w drugim co do wielkości belgijskim mieście - Antwerpii.
Skomentuj artykuł