Białoruś: Ludzie szykują się na koniec świata
Mieszkańcy miasta Homel na południowym wschodzie Białorusi masowo wykupują zapałki i świeczki, bo szykują się na koniec świata - pisze w środę białoruski dziennik "Komsomolskaja Prawda w Biełorussii".
- Już kolejny dzień z rzędu w homelskich sklepach spożywczych nie można kupić... zwykłych zapałek! Niedawno w jednym z homelskim hipermarketów nie było ich w ani jednej kasie - pisze gazeta, dodając, że zapałek nie ma także w innych sklepach. Oprócz tego rośnie także popyt na latarki, świeczki i baterie.
Jeden ze sprzedawców powiedział dziennikarzowi "Komsomolskiej Prawdy" zupełnie poważnie: "Ostatnio wykupują przede wszystkim zapałki i świeczki. Ludzie szykują się na koniec świata".
Jak dodała kierowniczka jednego ze sklepów w mieście, cytowana przez dziennik, beztrosce Białorusinów dziwią się Rosjanie, którzy masowo przyjeżdżają na zakupy do Homla. - Mówią, że u nas jeszcze jest spokojnie, bo zostały konserwy. U nich wykupują już nie tylko zapałki, ale i gumki do weków. Co prawda nie w Moskwie i dużych miastach, tylko głównie na prowincji - powiedziała.
- Lepiej by ludzie w Boga uwierzyli i zaczęli się bać rzeczywistych zabójstw, a nie końca świata. No i mogliby się częściej uśmiechać, zwłaszcza w autobusach. Wtedy na pewno nie byłoby żadnego końca świata - dodała kierowniczka.
Koniec świata wyznacza na 21 grudnia tego roku tzw. przepowiednia Majów. Dyrektor obserwatorium Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego Alhierd Kuźnieczyk zdecydowanie jednak zaprzeczył na konferencji prasowej, by w najbliższym czasie Ziemi groziło jakiekolwiek niebezpieczeństwo.
- Jedyny wyjątek to 13 kwietnia 2029 r., kiedy to asteroida Apophis 99942 minie Ziemię w odległości 32-35 tys. km. Przy następnym okrążeniu, za 7 lat, może jeszcze się przybliżyć do naszej planety - cytuje go tygodnik "Swobodnyje Nowosti Plus".
"Komsomolskaja Prawda w Biełorussii" zwraca uwagę, że w sklepach zaczyna brakować także cukru, choć w przypadku tego towaru może chodzić o strach nie tyle przed końcem świata, co przed podwyżkami.
- Ludzie już się przyzwyczaili, że po Nowym Roku trzeba się liczyć ze wzrostem cen - potwierdza wspomniana kierowniczka sklepu.
Skomentuj artykuł