Bułgaria: ostra reakcja rządu na wypowiedź ambasadora Turcji
Premier Bojko Borisow i resort spraw zagranicznych Bułgarii ostro zareagowali na sobotnią wypowiedź ambasadora Turcji, który powiązał inwestycje tureckiego kapitału z nauką języka tureckiego w bułgarskich szkołach - podały media w Sofii.
Na uroczystości otwarcia tureckiego zakładu produkcji części zamiennych do samochodów w południowym mieście Kyrdżali ambasador Hasan Ulusoy powiedział, że tureccy inwestorzy chcieliby, by ich pracownicy władali językiem tureckim. W nowym zakładzie jest 300 miejsc pracy.
"Przekażę wspólne życzenie naszych inwestorów, którzy tworzą miejsca pracy dla bułgarskich pracowników zarówno mówiących po turecku, jak i takich, którzy tego języka nie znają. Im więcej jest tych, którzy władają tureckim, w tym pisemnie, tym większy będzie potok tureckich inwestycji" - oświadczył dyplomata, cytowany przez radio publiczne.
Borisow powiedział, że zażąda wyjaśnień od ambasadora, jeżeli jego słowa zostały przetłumaczone dokładnie.
Jednocześnie wicepremier i szefowa bułgarskiej dyplomacji Ekaterina Zachariewa poinformowała, że w poniedziałek turecki ambasador zostanie wezwany do MSZ, żeby wytłumaczyć swoją wypowiedź.
"Słowa ambasadora są żenujące, ponieważ bułgarski rząd nigdy nie stwarzał przeszkód dla nauki języków obcych. Języka tureckiego można uczyć się w szkole tak samo jak angielskiego, francuskiego, niemieckiego, chińskiego, japońskiego, rosyjskiego, rumuńskiego oraz hebrajskiego. W związku z tym podkreślamy, że wypowiedź ambasadora sąsiedniego i partnerskiego kraju jak Turcja nie odpowiada oczekiwaniom Bułgarii w sprawie tego, jak mają rozwijać się nasze dobrosąsiedzkie stosunki" - stwierdza się w oświadczeniu MSZ.
Wypowiedź ambasadora komentowali również liderka opozycyjnej Bułgarskiej Partii Socjalistycznej Kornelia Ninowa i Angeł Dżambazki, obecny europoseł i pierwszy na liście kandydatów do następnego PE z ramienia nacjonalistycznej partii WMRO. Według nich wypowiedź ambasadora jest "absolutnie nie do przyjęcia". Dżambazki podkreślił, że jest ona wyrazem "bezczelności i cynizmu".
W oświadczeniu ambasada Turcji wyraziła rozczarowanie reakcją na słowa ambasadora i podkreśliła, że zostały one wypaczone. Ambasador nie mówił o obowiązkowej nauce tureckiego w bułgarskich szkołach - stwierdza ambasada.
Dwa miesiące temu turecki minister spraw zagranicznych Mevlut Cavusoglu powiedział, że bułgarska ustawa o wyznaniach została znowelizowana na korzyść wyznania muzułmańskiego dzięki ingerencji Ankary. Po dyplomatycznym skandalu Ankara tłumaczyła, że chodzi o niewłaściwe tłumaczenie słów ministra. Odłożono wówczas wizytę ministra w Bułgarii.
W Bułgarii, w której żyje około 500-tysięczna turecka mniejszość, dzieci tureckiego pochodzenia mogą swobodnie uczyć się tureckiego na podstawie programów, zaaprobowanych przez resort oświaty.
Skomentuj artykuł