Chiny - najgroźniejszy haker świata?
Ministerstwo obrony Chin odrzuciło w środę jako "niemiarodajne" i pozbawione bazy prawnej oskarżenia amerykańskiej firmy Mandiant, która twierdzi, że za hakerskimi atakami na firmy w USA stoi tajna jednostka armii chińskiej. Chiński resort oświadczył w komunikacie, że raport Mandiant, firmy specjalizującej się w bezpieczeństwie komputerowym, jest "bezpodstawny, zarówno jeśli chodzi o fakty, jak i bazę prawną".
Zdaniem ministerstwa Amerykanie popełniają błąd, ponieważ o cyberatakach pochodzących z Chin wnioskują, opierając się na adresach IP. "Każdy wie, że wykorzystywanie przywłaszczonych adresów IP do prowadzenia ataków hakerskich zdarza się niemal codziennie" - głosi komunikat.
"Po drugie, wciąż nie ma ustalonej na szczeblu międzynarodowym jednolitej definicji, co stanowi 'atak hakerski'" - dodaje ministerstwo. W jego ocenie raport Mandiant nie zawiera bazy prawnej pozwalającej uznać, że chodzi o ataki hakerskie, a nie o rutynowe zbieranie informacji w internecie.
- Przepisy chińskie zabraniają wszelkich działań naruszających bezpieczeństwo informatyczne - zapewnił podczas briefingu rzecznik ministerstwa obrony Geng Yansheng, cytowany przez agencję Xinhua.
Według raportu Mandiant za serią hakerskich ataków na firmy w USA, w tym o znaczeniu strategicznym, najprawdopodobniej stoi tajna komórka chińskich sił zbrojnych. Według Amerykanów jednostka 61398 ma siedzibę w Szanghaju i zatrudnia tysiące osób biegłych w języku angielskim, programowaniu i zarządzaniu sieciami komputerowymi.
Mandiant twierdzi, że prześledziła ponad 140 ataków na amerykańskie firmy z 20 branż, od koncernów zbrojeniowych po przedsiębiorstwa energetyczne.
USA wielokrotnie zarzucały władzom w Pekinie, że korzystają z usług hakerów, a zdobyte w ten sposób informacje wykorzystują w szpiegostwie przemysłowym. Chiny niezmiennie odrzucały te oskarżenia.
Skomentuj artykuł