Co będzie, jeśli Kongres USA powie NIE?
Amerykański republikański senator John McCain ostrzegł w poniedziałek przed "katastrofalnymi" konsekwencjami, jeśli Kongres nie udzieli zgody prezydentowi USA na wojskową interwencję w Syrii. Jego zdaniem operacja powinna służyć zmianie równowagi sił na korzyść opozycji.
McCain, senator z Arizony, wraz z innymi republikańskim senatorem Lindseyem Grahamem z Południowej Karoliny spotkali się w poniedziałek z prezydentem Barackiem Obamą w Białym Domu. To spotkanie postrzegane jest jako element zabiegów administracji USA mających na celu przekonanie Kongresu do poparcia rezolucji o ograniczonej interwencji wojskowej w Syrii, by ukarać tamtejszy reżim za użycie broni chemicznej.
Obaj politycy to wpływowi republikańscy kongresmeni, którzy od dawna nawoływali do aktywniejszego zaangażowania się USA w Syrii. Ich opinie mogą mieć istotne znaczenie w debacie na temat rezolucji o Syrii w bardzo podzielonej w tej sprawie Partii Republikańskiej.
"Musi być jasne, że głosowanie przeciw będzie oznaczać katastrofalne konsekwencje" - powiedział dziennikarzom McCain. "Jeśli nie postąpimy jak trzeba z Syrią, to nie będzie powodzenia w przekonywaniu Irańczyków, by zmienili stanowisko i swe dążenia do posiadania broni nuklearnej" - dodał Graham.
Politycy nie szczędzili krytyki administracji Obamy za dotychczasową strategię wobec Syrii, uznając za niemądre informowanie Asada zawczasu o intencji zaatakowania. Zdaniem McCaina interwencja będzie teraz trudniejsza, bo "Asad przesuwa swe wojska". Obaj od dawna politycy apelowali o większą interwencję, której celem byłaby zmiana równowagi sił w Syrii na rzecz syryjskiej opozycji.
McCain podkreślił, że nie podjął ostatecznej decyzji jak będzie głosował. "Musimy dostać (od Białego Domu) konkretne plany. Musimy być pewni, że, że jest zmiana w stosunku do polityki ostatnich dwóch lat" - powiedział McCain. "Moi koledzy w Kongresie muszą być jeszcze co do tego przekonani" - dodał.
McCain i Graham przyznali, że w społeczeństwie panuje "zmęczenie wojną". Według sondażu Ipsos z ubiegłego tygodnia 53 proc. jest przeciw ingerowaniu USA w wojnę domową w Syrii. "Prezydent nie powinien nikogo winić tylko siebie o brak zrozumienia dla (interwencji) w Syrii" - powiedział Graham.
Głosowania przez obie izby Kongresu ws. rezolucji ma odbyć się w pierwszym tygodniu od powrotu 9 września parlamentarzystów z przerwy wakacyjnej. Według ekspertów nie można wykluczyć, że tak jak parlament brytyjski, także Kongres wypowie się negatywnie, zważywszy na poparcie dla idei izolacjonizmu USA w obu partiach. Silne podziały są zwłaszcza wśród Republikanów. Najgłośniej swój przeciw wobec interwencji w Syrii wyrażają deputowani, którzy weszli do Kongresu z poparciem Tea Party. Ponadto oczekuje się, że dla wielu Republikanów rezolucja ws. interwencji w Syrii będzie kolejną okazję, by osłabić prezydenta.
W niedzielę, w dzień po ogłoszeniu przez Baracka Obamę zaskakującej dla wszystkich decyzji, by wystąpić o zgodę Kongresu na interwencję w Syrii, administracja zorganizowała na Kapitolu pierwszy briefing, by pokazać parlamentarzystom tajne dowody na użycie przez reżim prezydenta Syrii Baszara el-Asada broni chemicznej. W trwającym ponad trzy godziny spotkaniu przy drzwiach zamkniętych wzięło udział około stu członków Senatu i Izby Reprezentantów. Administracja używała m.in. argumentu, że brak odpowiedzi ze strony USA wzmocni wrogów Izraela, takich jak Iran i libański Hezbollah.
Skomentuj artykuł