Groźba "Grexitu", rośnie presja na Grecję
W UE coraz więcej polityków grozi greckim partiom, które nie są w stanie zawiązać koalicji rządzącej, wyjściem ich kraju ze strefy euro, jeśli nie będą respektować programu reform, do czego się zobowiązały za pomoc. Do tych głosów dołączył szef KE Barroso.
- W klubie wszyscy muszą respektować zasady. (...) Jeśli porozumienia nie będą respektowane, to nie będzie warunków, by kontynuować związki z krajem, który nie spełnia swych zobowiązań - powiedział Jose Barroso w wywiadzie dla włoskiej telewizji. Tymi słowami Barroso przyłączył się do nasilających się w UE głosów, że wyjście Grecji ze strefy euro jest dziś bardziej prawdopodobne, niż kiedykolwiek wcześniej, o czym mówił m.in. szanowany w Brukseli dyrektor ośrodka badawczego CEPS Daniel Gros.
Te nastroje podbija jednak głównie prasa niemiecka, która wyliczyła, że tzw. Grexit (zbitka angielskich słów "Greece" i "exit" - jak się przyjęło mówić o wyjściu Grecji z euro) kosztowałby Niemcy nawet 80 mld euro. Ale także komisarz UE ds. gospodarczych, walutowych i euro Olli Rehn powiedział, ze skutki wyjścia Grecji z euro byłyby na pewno o wiele gorsze dla samych Greków, niż dla całej Europy. Szef funduszu ratunkowego eurolandu EFSF Klaus Regling ostrzegł jednak, że Grexit byłby dla wszystkich najkosztowniejszym rozwiązaniem.
Choć rzeczniczka Barroso zapewniała w poniedziałek, że Komisja Europejska chce, by Grecja pozostała w strefie euro, to przyznała, że "odpowiedź w tej sprawie jest głównie w rękach Greków". - Chcemy, by Grecja pozostała w eurolandzie. To według nas najlepsze rozwiązanie dla całej Europy - powiedziała Pia Ahrenkilde Hansen na codziennym briefingu KE w poniedziałek. - Ale oczywiście kraj musi respektować podjęte zobowiązania - dodała. Chodzi o zobowiązanie się do reform i oszczędności w zamian za pomoc państw eurolandu i Międzynarodowego Funduszu Walutowego dla bankrutującej Grecji; pomoc ta do 2014 r. ma wynieść (łącznie z obu przyjętych dotąd pakietów pomocowych) około 240 mld euro.
Te głosy mogą nasilać się teraz wobec coraz bardziej prawdopodobnej perspektywy nowych wyborów w Grecji. Po wyborach parlamentarnych 6 maja, w których ok. 70 proc. głosów dostały w sumie partie sprzeciwiające się pakietowi ostrych reform i oszczędności, greckie partie nie są w stanie sformować koalicji rządzącej. Najpewniej prezydent Grecji zarządzi więc kolejne wybory w czerwcu. Nie wiadomo jednak, czy ich wynik przyniesie wyjście z impasu, bo niektóre sondaże pokazują, że jeszcze bardziej umocni się lewicowa partia SYRIZA, która 6 maja zajęła drugie miejsce. W kolejnych wyborach może wyjść na prowadzenie, osiągając według niektórych sondaży 25 proc.
Lider SYRIZY Aleksis Cipras deklaruje, że jest za pozostaniem Grecji w UE i euro, ale domaga się renegocjacji planu pomocowego i reform dla Grecji. Płynące z Europy groźby o wyjściu Grecji z euro są więc skierowane do niego i jego elektoratu.
Według sondaży większość Greków chce pozostania kraju w strefie euro. 78 proc. badanych deklaruje, że nowy rząd powinien zrobić wszystko co należy, by Grecja pozostała w eurolandzie.
W UE są jednak wysuwane też postulaty, że Grecji trzeba zapewnić więcej elastyczności albo więcej czasu na realizację wyśrubowanych reform, by osiągnąć cele fiskalne. Lider Zielonych w PE Daniel Cohn-Bendit uważa, że niezbędna jest "renegocjacja" pakietu pomocowego albo "nowa oferta" Unii dla Grecji, która przekona partie do zawarcia koalicji proeuropejskiej. - To mógłby być np. fundusz na wsparcie biednych - proponuje. Na razie oficjalny głos UE to: "zasadniczo program pomocowy jest nienegocjowalny" - powiedziały wysokie źródła unijne w eurolandzie. Ale przyznały, że nie są wykluczone drobne zmiany.
Skomentuj artykuł