Kanada po polsku: od pierogów po artystów

Kanada po polsku: od pierogów po artystów
Toronto z lotu ptaka (fot. Phil Grondin / flickr.com / CC BY)
PAP / drr

Polskie tradycje łatwo odnaleźć w największym mieście Kanady, Toronto. Nie trzeba mieć kompleksu, że tylko pierogi, zaś polski język jest bardziej znany, niż mogłoby się wydawać.

Efekty polskiej emigracji do Kanady dawno wyszły poza torontońską Roncesvalles Ave, dawniej "polską dzielnicę", gdzie co roku odbywa się polski festiwal, jeden z wielu popularnych ulicznych festiwali jedzenia i muzyki. Kultura, tzw. wysoka, też jest obecna, miłośnicy teatru mają możliwość obejrzenia spektakli dobrych polskich teatrów. Zaś polskich śladów poza środowiskiem polonijnym najłatwiej, co jest pewnym paradoksem, szukać za pomocą polskiego języka.

Lucas Silveira, lider znanej torontońskiej grupy The Cliks, uśmiecha się, słysząc, że rozmawia z polską dziennikarką. "Wiesz, moja poprzednia dziewczyna była Polką" - mówi i dopytuje, czy dobrze pamięta kilka polskich słów. Wymowę wszystkich "szcz" i "ść" ma bezbłędną. Z kolei sąsiad korespondentki PAP jest Irlandczykiem, a jego żona była polskiego pochodzenia. Bran przechodzi więc zawsze na piorunującą mieszankę irlandzkiego slangu i bardzo poprawnej polszczyzny.

Czasem polskie pochodzenie pozwala cofnąć czas. Vicky, inna sąsiadka korespondentki PAP, miała babcię, "gdzieś ze wschodniej Polski". Vicky pamięta sporo słów, choć nie zawsze pamięta, co oznaczają, jak np. "baleja". To dawna regionalna wymowa słowa "balia", jak wyjaśnia rozmowa ze znajomymi w Białymstoku.

DEON.PL POLECA


Polski język trafia do literatury kanadyjskiej. Pisząca po angielsku Ewa Stachniak w swoich bestsellerowych powieściach o Katarzynie Wielkiej tworzy lokalny koloryt, używając polskich słów. Podobnym literackim zabiegiem posłużyła się pisarka z Quebecu, Myriam Beaudoin, w powieści "Hadassa", w której jednym z głównych bohaterów jest mieszkający w Montrealu Polak.

Do językowych śladów należy dodać tropy kuchenne, z trwale obecnymi "perogis" i "kolbassa", które są jednak niewielką częścią kulinarno-kulturowego pejzażu. Amatorzy wycieczek w historię, tęskniący za klezmerskim nastrojem, mogą się wybrać do Free Times Cafe, mieszczącej się w pobliżu torontońskiego Chinatown. Działająca ponad 30 lat restauracja jest jednym z najciekawszych koncertowych miejsc w Toronto, z wystrojem nawiązującym do "sztetl", gdzie postaci z powieści Isaaca Singera czułyby się jak u siebie. Zaś Polak marzący o plackach ziemniaczanych zamiast hamburgerów znajdzie tam jedne z najlepszych "latkes" w Toronto.

Dla kontrastu - jeśli ktoś chciałby zanurzyć się w opary absurdu i objaśnić kanadyjskim przyjaciołom, na czym polegały klimaty z "Misia", wystarczy, że zajrzy do niektórych polskich restauracji. Można trafić na surrealistyczne sytuacje, gdy zamiast kelnera podchodzi kucharz i mówi, że "spróbuje" przyjąć rachunek, bo kelnerka jeszcze nie dojechała do pracy. Przy tym jedzenie na ogół jest niezłe, więc rozbawieni kanadyjscy znajomi wcinają ruskie pierogi, schabowego i ćwikłę, rozgryzając przy okazji peerelowską rzeczywistość.

Filmowe skojarzenia są na miejscu, bo poza językiem i kuchnią, właśnie film jest tym w Toronto, co jest najbardziej polskie. W promocji polskiej kinematografii od wielu lat pomaga polski konsulat. Na Toronto International Film Festival, jednym z najbardziej prestiżowych festiwali filmowych na świecie, co roku pojawiają się polskie filmy, tak dla dorosłych, jak i dla dzieci.

Do m.in. filmów i pisarzy o polskich korzeniach, odwołało się ostatnio Royal Ontario Museum, organizując Dzień Polski. ROM wyszukuje do swoich wystaw to, co ciekawe dla Kanadyjczyków, tak w polskiej historii, jak i we współczesnej sztuce. Dwa lata temu wielką popularnością cieszyła się wystawa o Fryderyku Chopinie. Teraz, w czasie Dnia Polskiego, ROM prezentował prace polsko-kanadyjskich artystów, takich jak Wojtek Biczysko, Kuba J. Bryzgalski, Ania Biczysko, Joanna Dabrowski, Iwona Dufaj, Marzena Kotapska, Wojciech Macherzynski i Krystyna Urbanellis.

Nic dziwnego, że w Kanadzie można spotkać tak wiele polskich śladow, ok. 3 proc. Kanadyjczyków ma polskie korzenie. Niech nikt się nie zdziwi, że barczysty czarnoskóry pracownik firmy transportowej, wnosząc meble popatrzy na nazwisko właściciela domu i uśmiechając powie "cześć".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Kanada po polsku: od pierogów po artystów
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.