Kirgistan: Nie 191 ofiar, a 2 tysiące!
Pełniąca obowiązki prezydenta Kirgistanu Roza Otunbajewa powiedziała w wywiadzie dla piątkowego wydania rosyjskiego dziennika "Kommiersant", że w ostatnich starciach etnicznych między Kirgizami a Uzbekami mogło zginąć do 2 tys. osób.
Otunbajewa podkreśliła, że oficjalne dane o śmierci co najmniej 191 osób należy pomnożyć co najmniej przez dziesięć, gdyż wiele osób, które nie zostały policzone, pochowano w dniu śmierci, zgodnie z muzułmańską tradycją jeszcze przed zachodem słońca.
Kirgiska przywódczyni twierdzi, że za starciami etnicznymi na południu kraju stoi rodzina byłego prezydenta Kurmanbeka Bakijewa, w tym jego syn Maksym i brat Żanysz. Otunbajewa uważa, że Maksym, który przebywa obecnie w Londynie, kupił duże ilości broni w krajach arabskich.
- Musimy na nowo stać się państwem. Sami zdemontowaliśmy władzę Bakijewa, ale dziś wszyscy pytają: co to za władza? Tak odnoszą się do nas Białorusini. Prezydent Alaksandr Łukaszenka uratował swego przyjaciela (udzielił azylu Bakijewowi). Chroni go i mówi: "A dlaczego mamy go wam wydać?". Wysłaliśmy więc prośbę o ekstradycję, dołączając dowody winy Bakijewa, zwłaszcza w zamieszkach z 7 kwietnia. Wtedy powiedzieli: "A wy właściwie to kto?". Właśnie dlatego musimy być państwem, z którym będą współpracować inne kraje - czy to Wielka Brytania, Białoruś, czy Kazachstan - powiedziała Otunbajewa.
Pełniąca obowiązki prezydenta poinformowała, że rozmawiała z prezydentem Uzbekistanu Isłamem Karimowem, który kategorycznie zapowiedział, że nie wyśle do Kirgistanu ani jednego żołnierza, ale przyjmie wszystkich uchodźców. Dodała, że strona uzbecka przyjęła już 80 tysięcy uchodźców.
Otunbajewa powiedziała w wywiadzie dla "Kommiersanta", że liczy w dalszym ciągu na przybycie sił pokojowych z Rosji. Wcześniej rosyjskie władze zapowiedziały, że nie wyślą swych żołnierzy na pomoc nowej kirgiskiej władzy. Z kolei grupująca państwa poradzieckie i kierowana przez Rosję Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ros. ODKB) rozważa jedynie wysłanie doradców.
Skomentuj artykuł