Był to pierwszy atak w Kabulu na ośrodek, w którym od 14 kwietnia przygotowywane są listy wyborcze. Zamachowiec uruchomił ładunek wybuchowy przed wejściem do ośrodka, gdzie urzędnicy wydawali dowody osobiste w ramach procesu rejestrowania wyborców przed październikowymi wyborami parlamentarnymi.
Propagandowa agencja Amak podała, że do ataku przyznali się dżihadyści z IS.
Do wybuchu doszło w dzielnicy Daszt-e-Barczi na zachodzie Kabulu, zamieszkanej głównie przez Hazarów, członków szyickiej mniejszości etnicznej, która jest często atakowana przez sunnickich ekstremistów w różnych częściach kraju.
Siła eksplozji była bardzo duża, nawet w odległych o kilka kilometrów domach wyleciały szyby. Wybuch uszkodził też kilka samochodów.
Doszło do niego po kilku tygodniach relatywnego spokoju w Kabulu. Jednak w kończącym się tygodniu atakowane były podobne ośrodki w innych częściach kraju.
W innym zamachu w afgańskiej prowincji Baghlan zginęło co najmniej pięć osób, kiedy wybuchł umieszczony przy drodze ładunek wybuchowy, a w stolicy tej prowincji, Puli Chomri, w podobnym wybuchu obrażenia odniosło czworo ludzi.
Z kolei w prowincji Balch z odniesionych w sobotę ran zmarł szef policji okręgu Czar Bolak, Halim Chandżar, postrzelony w starciu z rebeliantami. Według rzecznika policji zginęło wtedy kilkunastu bojowników, ale starcia z rebeliantami wciąż trwają w okolicy.
Skomentuj artykuł