Meksyk: Protesty przeciw reformie edukacji
Przez Meksyk przeszła we wtorek fala nauczycielskich protestów. Ich uczestnicy domagają się ukarania aresztowanej szefowej związku nauczycieli i jej najbliższych współpracowników oraz dyskusji nad rządową reformą edukacji.
W stolicy zebrało się 8 tys. protestujących reprezentujących odziały związku nauczycieli z 10 stanów. Po przemarszu głównymi ulicami centrum przedstawiciele Krajowej Komisji Koordynacyjnej Pracowników Edukacji spotkali się z przedstawicielem prezydenta, który przyjął od nich petycję i obiecał rozpoczęcie rozmów przy okrągłym stole.
Nauczyciele obawiają się najbardziej nowego ogólnokrajowego systemu oceny wyników pracy wszystkich szkół, mającego na celu podniesie poziomu nauczania. Chcą także ukrócenia samowoli władz krajowego związku nauczycieli (SNTE), którego szefowa Elba Esther Gordillo, zwana powszechnie jako "maestra", została tydzień temu aresztowana. Postawiono jej zarzut zdefraudowania ok. 204 mln dolarów z funduszu SNTE.
Prokuratura Generalna wszczęła śledztwo w sprawie Gordillo jeszcze w listopadzie ub.r. 68-letnią szefową związku aresztowano, gdy przyleciała z San Diego w USA, by negocjować z rządem zapisy w przyjętej dzień wcześniej reformie edukacji. Wiadomość w błyskawicznym tempie obiegła cały kraj, a znajdująca się u władzy Partia Instytucjonalno-Rewolucyjna (PRI) z prezydentem Enrique Pena Nieto pokazała, z jaką determinacją zamierza wprowadzić w życie zapowiedziane podczas kampanii wyborczej reformy: kodeksu pracy, podatkowe, energetyczne i edukacji. Ich przeprowadzenie popiera również opozycja: Partia Akcji Narodowej (PAN) i Partia Rewolucji Demokratycznej (PRD), które w grudniu ub.r. podpisały prezydencki "Pakt dla Meksyku".
Po zatrzymaniu Gordillo szef państwa ogłosił, że nikt nie może stawiać się ponad prawem, co natychmiast podchwyciła opozycja, wskazując następne osoby do aresztowania: lidera związku przemysłu paliwowego Carlosa Romero Deschamps oraz byłych gubernatorów PRI: stanu Coahuila - Humberto Moreirę i Tabasco - Andresa Graniera. Krajowa prasa już od dawna rozpisuje się o ich korupcji i nepotyzmie.
Meksykański tygodnik opiniotwórczy skwitował ostatnie wydarzenia tytułem: "PRI pożera własne dzieci", przypominając o partyjnej karierze Gordillo. Protestujący nauczyciele wypominają jednak, że jej aresztowanie to wyłącznie element politycznego przesilenia w łonie PRI, a nie szczera chęć oczyszczenia się z korupcji.
Pod rządami Gordillo związek przekształcił się w jej prywatny folwark zarządzany przez członków jej rodziny i przyjaciół. SNTE służył klanowi do robienia własnych interesów oraz wyprowadzania z niego olbrzymich kwot. Mechanizm obrotu pieniędzmi przez podstawione osoby i zagraniczne konta przedstawili na wykresach prokuratorzy na specjalnej konferencji prasowej tuż po aresztowaniu, przygotowując grunt pod kolejne zatrzymania. Za kratami znaleźli się np. zięć Gordillo oraz jej były mąż i ojciec jej córki, Francisco Arriola Urbina, który u boku Gordillo zajmował się finansami związku, m.in. pełniąc funkcję skarbnika i wewnętrznego kontrolera.
Zwykli, słabo opłacani nauczyciele nieprzychylnie wypowiadają się o otaczającej się bizantyjskim przepychem Gordillo. "Z naszych pensji związek zabiera nam miesięcznie średnio po 100 pesos" - przyznał PAP stołeczny nauczyciel Armando. "+Maestra+ musi odpowiedzieć za kradzież" - przekonywał.
Nauczyciele w innych regionach kraju przyjęli ostrzejsze formy protestu. W stanie Oaxaca 74 tys. nauczycieli rozpoczęło w poniedziałek dwudniowy strajk, domagając się "szczegółowego śledztwa bez politycznych uwarunkowań wobec Gordillo i jej wspólników oraz innych osób, w tym polityków, którzy korzystali z jej pieniędzy i mętnych interesów". Zażądali również niezwłocznego aresztowania wiceprzewodniczącego związku Juana Diaza de la Torre.
Nauczyciele w Chiapas poszli jeszcze dalej w oskarżeniach. Podejrzewają Gordillo o zlecenie zabójstw swoich kolegów, którzy nie chcieli podporządkować się jej woli lub w inny sposób szkodzili jej interesom.
Meksykańskie związki zawodowe posiadają uprzywilejowany status. Liczący ok. 1,5 mln członków SNTE, nierozerwalnie spleciony z rządzącą w sposób autorytarny PRI, wpływał na wyniki wyborów. Gdy partia ta straciła w 2000 r. władzę, szefostwo SNTE podejmowało strategiczne sojusze z PAN.
Skomentuj artykuł