Misja polskiego okrętu w związku z kryzysem migracyjnym

Misja polskiego okrętu w związku z kryzysem migracyjnym
(fot. wikimedia.org / Mateusz War / CC BY-SA 3.0)
PAP / ml

Fregata rakietowa ORP "Gen. Tadeusz Kościuszko" prowadzi misję na Morzu Śródziemnym związaną z kryzysem migracyjnym. Jednostka do soboty stacjonuje w sycylijskim porcie Augusta, a w ramach misji będzie potem patrolować rejon Morza Egejskiego.

Operacja potrwa dwa miesiące i będzie przede wszystkim polegać na wspieraniu Grecji i Turcji. Jednym z jej zadań jest zwalczanie przemytu migrantów. Załoga polskiego okrętu liczy ponad 200 marynarzy. Jest wśród nich 13 kobiet. Są też piloci i nawigatorzy z pokładowego śmigłowca oraz personel techniczny.
Fregata pływała wcześniej pod amerykańską banderą; kręcono na niej zdjęcia do filmu "Polowanie na Czerwony Październik".
"Kościuszko", który wyruszył z Gdyni 29 czerwca, dołączył do stałego zespołu okrętów NATO obecnych w tym rejonie. Grupie tej, w skład której wchodzą m.in. jednostki z Niemiec, Turcji, USA i Wielkiej Brytanii, powierzono zadanie monitorowania napływu uchodźców do Europy, a także zwalczania przemytników tysięcy migrantów wysyłanych na łodziach i pontonach głównie na włoskie wybrzeża.
Dowódca fregaty rakietowej komandor porucznik Maciej Matuszewski podczas rozmowy z PAP wyjaśnił, że okręt jest przygotowany do udzielania pomocy migrantom. "Natomiast naszym zadaniem nie jest generalnie przyjmowanie migrantów na pokład. Przyjęcie na pokład możliwe jest jedynie wtedy, kiedy wystąpi bezpośrednie zagrożenie ich życia" - dodał.
"A w normalnych warunkach musimy zawiadomić unijną graniczną agencję Frontex lub władze Grecji czy Turcji, a ich straż przybrzeżna zajmie się tymi ludźmi" - zastrzegł.
Na pokładzie fregaty są służby medyczne gotowe pomóc migrantom. Dowódca fregaty zwrócił uwagę, że niesienie im pomocy wymaga stosowania złożonej procedury.
"Każda osoba, którą bierzemy na pokład, musi zostać sprawdzona, a przede wszystkim zaś zbadana. Jeśli jest taka potrzeba, zostanie jej udzielona pomoc medyczna w ramach naszych możliwości. Następnie każdy otrzyma szybkie racje żywnościowe, bo są to zawsze ludzie bardzo osłabieni. Jeśli trzeba, dostają też jednorazowe ubrania" - oświadczył Matuszewski. Jako kolejny etap procedury wymienił ustalenie tożsamości oraz transport do najbliższego portu, który zgodzi się przyjąć migrantów.
Na uwagę, iż zdarza się, że migranci odmawiają poddania się procedurze pobrania odcisków palców, komandor odpowiedział: "Będziemy stanowczo, aczkolwiek bez użycia siły nalegać na to, by się temu poddali. Będziemy argumentować, że będąc na pokładzie fregaty, przebywają na terenie Rzeczypospolitej Polskiej, gdzie obowiązuje polski porządek prawny i muszą się temu poddać". "Jeśli odmówią, zrobimy im tylko zdjęcia. Nie będziemy nikogo do niczego zmuszać" - dodał.
Według słów komandora fregata nie ma możliwości zatrzymania migrantów na pokładzie przez okres dłuższy niż 48 godzin.
Dowódca zapytany o to, ile fregata może wziąć ludzi na pokład, odparł: "Na morzu nie ma takich limitów. Weźmiemy tyle osób, ile trzeba. Nie zostawimy nikogo bez pomocy". Podkreślił jednak, że pod względem materialnym i logistycznym fregata jest "przygotowana na to, by zabrać około 100 osób na dwa dni".
"Jeżeli zdarzy się natomiast, że będziemy musieli wziąć 500 osób, również je zabierzemy i będziemy z jak największą prędkością płynęli do portu, gdzie ludzie ci zejdą na ląd, a my przekażemy miejscowym władzom całą dotyczącą ich dokumentację, na przykład medyczną" - poinformował.
Odnosząc się do walki z przemytem ludzi, dowódca oświadczył: "Nie będziemy do nikogo strzelać. Mamy głównie prowadzić monitoring, wykrywać i śledzić". Podkreślił, że osoba podejrzana o przemyt ludzi zostanie przekazana odpowiednim władzom, a jeśli będzie mieć broń, zostanie jej ona odebrana. "Nie jest naszym zadaniem prowadzenie jakichkolwiek agresywnych operacji. Naszym zadaniem jest udzielenie wsparcia Grecji i Turcji" - zaznaczył komandor porucznik Matuszewski.
Obecny na pokładzie fregaty ambasador RP we Włoszech Tomasz Orłowski powiedział PAP: "Polska, starając się pomóc w przezwyciężeniu kryzysu migracyjnego, szuka tych sposobów i możliwości, które pozwolą nam być aktywnym uczestnikiem, a zarazem nie akceptować tego, co próbuje się nam narzucić, a z czym się nie możemy zgodzić". W ten sposób odniósł się do tzw. kwot migrantów wyznaczanych przez UE.
Polski ambasador podkreślił, że kwestia ochrony granic, w tym morskiej, od początku była traktowana przez nasz kraj za podstawowe wyzwanie, jakie stoi przed Unią Europejską. Polska - przypomniał - uczestniczy w tym zadaniu w ramach współpracy z innymi krajami, przede wszystkim na szlaku bałkańskim.
"To, co jest nowym, istotnym wydarzeniem, to wydzielenie sił wojskowych do operacji NATO" - oświadczył Orłowski, nawiązując do udziału polskiej fregaty w misji. "Operacja NATO ma na celu ochronę granicy morskiej, a po drugie, co jest równie ważne, zwalczanie przemytu ludzi. Trzeba pamiętać, że częścią procedury przemytu migrantów jest pozostawianie rozbitków na morzu, których potem ratują okręty naszych krajów" - dodał ambasador Orłowski.
W tym samym czasie w pobliżu, na nabrzeżu portu w Auguście, trwała operacja przyjęcia prawie 400 migrantów, którzy zostali uratowani przez norweski okręt. Wśród uchodźców, którzy zeszli na ląd, było około 20 kobiet z małymi dziećmi.
DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Misja polskiego okrętu w związku z kryzysem migracyjnym
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.