Na Białorusi witają "stary Nowy Rok"
(fot. PAP/EPA/TATYANA ZENKOVICH)
PAP / mh
Białorusini przygotowują się w niedzielę na nadejście "starego Nowego Roku", który według kalendarza juliańskiego przypada 14 stycznia. Cała rodzina zbiera się przy świątecznym stole. Kiedyś noc noworoczną dziewczęta przeznaczały na wróżby.
Niedzielną kolację nazywa się Szczodrym Wieczorem, gdyż - w odróżnieniu od posiłku wigilijnego - jest obfita. "To bogata kolacja, z mięsem, kiełbasą. Można jeść wszystko i dużo" - powiedziała PAP folklorystka Tacciana Wałodzina z Instytutu Sztuki, Etnografii i Folkloru Narodowej Akademii Nauk Białorusi.
Kiedyś po domach chodzili wieczorem 13 stycznia kolędnicy - najczęściej z Kozą, ale też z Niedźwiedziem, Kobyłą, Żurawiem albo Bocianem. Nazajutrz mali kolędnicy obchodzili natomiast chaty, gdzie były dzieci. Sypali ziarno ze słowami: "Sieję, posiewam, wszystkiego najlepszego w Nowym Roku życzę".
Noc z 13 na 14 stycznia uznawana też była za najważniejszą noc wróżb. Dziewczęta na różne sposoby próbowały się wówczas dowiedzieć, jaki kawaler i jak szybko jest im pisany. "Dla wielu babć te wróżby są wciąż najżywszym wspomnieniem" - mówi Wałodzina.
Popularne były wróżby przy pośrednictwie zwierzęcia. Każda dziewczyna kładła na progu po jednym ziarnku, po czym przynosiły koguta. Ta, czyjej ziarenko zostało zjedzone jako pierwsze, miała pierwsza wyjść za mąż. W innej wersji tej wróżby kładziono na progu upieczone własnoręcznie bułeczki i wołano psa.
Drugi rodzaj przepowiedni to wróżby "na sen". "W noc z 13 na 14 stycznia dziewczęta starały się przed snem wpłynąć na jego treść przy pomocy różnych manipulacji. Na przykład czesały się męskim grzebieniem i wymawiały zaklęcie, że ten, kto się im przyśni, będzie ich. Po wymówieniu zaklęcia nie wolno było z nikim rozmawiać ani niczym się zajmować. Albo kładły się do łóżka w jednej pończosze czy skarpetce, wymawiając zaklęcie: +Ten, który jest mi sądzony, niech zdejmie pończochę+. Podkładano też pod poduszkę jakiś przedmiot używany przez mężczyznę" - opowiada Wałodzina.
Najstraszniejsze były wróżby z lustrem, które jednocześnie uważano za najbardziej wiążące. Dziewczyna szła sama na strych albo w jakieś inne niezamieszkane pomieszczenie i tuż przed północą stawiała dwa lusterka - jedno na wprost siebie, a drugie z tyłu. Zdejmowała wszystkie symbole kultury czy religii, takie jak pasek czy krzyżyk, i rozpuszczała włosy. Następnie stawiała przed lusterkiem szklankę z wodą i dwie świece, wrzucała do wody pierścionek i wypatrywała w lusterku, co się ukaże w odbiciu wody.
"Wierzono, że podczas tych wróżb zjawia się +nieczysty+, który przyjmuje oblicze przyszłego męża. Jak tylko dziewczyna coś dostrzegła, musiała natychmiast zerwać kontakt z +nieczystym+, np. odsunąć lusterko albo wodę na bok. Wierzono bowiem, że diabeł może do siebie przyciągnąć" - mówi folklorystka.
Podkreśla, że w pracy zawodowej często spotyka starsze kobiety, które opowiadają, jak siedziały, aż "w lusterku wypełzła trumna, ktoś się przewrócił, albo zrobiło im się zimno". "I są przekonane, że to się potem spełniło, bo na przykład zobaczyły kogoś w szynelu i wyszły za mąż za żołnierza albo przyjaciółce ukazał się grób i szybko umarła" - opowiada.
Wałodzina zapewnia, że tradycja wróżb wcale nie wymarła w białoruskim społeczeństwie. "Wróży się do dziś, wróżyła moja mama i wróży moja córka. Oczywiście bardziej dostępnymi sposobami" - dodaje.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł