Najkrwawszy dzień w Iraku od dwóch miesięcy
Co najmniej 70 osób zginęło, a kilkadziesiąt zostało rannych w poniedziałek w zamachach bombowych oraz strzelaninach w Bagdadzie i innych miastach Iraku - poinformowały źródła medyczne. Był to najkrwawszy dzień w Iraku od dwóch miesięcy.
Najwięcej osób zginęło późnym wieczorem na południowych przedmieściach irackiej stolicy, gdy eksplozja dwóch samochodów pułapek i bomby przydrożnej zabiła 23 szyickich pielgrzymów; 55 zostało rannych.
W różnych dzielnicach Bagdadu eksplodowało w ciągu dnia siedem ładunków wybuchowych. Kolejnych zamachów bombowych dokonano w Basrze, na południu Iraku, oraz w położonej na zachodzie kraju prowincji Anbar, która uchodzi za matecznik sunnickiej rebelii.
W mieście Bajdżi, na północy Iraku, domniemani terroryści z Al-Kaidy zaatakowali policyjny areszt. Według źródeł w siłach bezpieczeństwa napastnicy zdetonowali najpierw samochód pułapkę, a potem otworzyli ogień do policjantów. Lokalne media podawały początkowo, że wielu aresztowanych zdołało zbiec, co policja zdementowała. Poinformowała jednocześnie, iż w starciu tym zginęło czterech policjantów i sześciu napastników.
Iracka agencja prasowa Sumeria News podała, że w prowincji Anbar zamachowiec samobójca zdetonował bombę przy drogowym punkcie kontrolnym, zabijając oficera. W Mosulu, na północy Iraku, ostrzelano autobus wiozący szyickich pielgrzymów do sanktuarium w Karbali. Śmierć poniosło 11 osób, osiem zostało rannych.
Według szacunkowych obliczeń agencji Associated Press co najmniej 288 osób zginęło w atakach w całym kraju od początku grudnia. W ostatnich miesiącach w Iraku znacznie wzrosło napięcie między stanowiącymi większość ludności szyitami a sunnicką mniejszością, wśród której rozpowszechnione jest przekonanie, że rząd premiera Nuriego al-Malikiego dąży do jej zmarginalizowania.
Powiązani z Al-Kaidą sunniccy ekstremiści liczą na ponowne rozpętanie międzywyznaniowego konfliktu, który przez pierwsze lata po obaleniu dyktatury Saddama Husajna spychał kraj na krawędź wojny domowej.
Zamiarom tym sprzyja sytuacja w sąsiedniej Syrii, gdzie od ponad dwóch lat sunniccy w większości rebelianci walczą z reżimem prezydenta Baszara el-Asada.
Skomentuj artykuł