Nowy wirus od małp zaatakował człowieka
Wirus, który dotąd powodował częste zgony jedynie u małp, pokonał barierę gatunkową i zaczął atakować również ludzi - informuje w najnowszym wydaniu pismo "PLoS Pathogens". Na razie nie ma jednak powodów do obaw, że zarazek jest groźny dla człowieka.
Nowy patogen zmutował w California National Primate Research Center w Davis, gdzie prowadzono doświadczenia na małpach z gatunku Titi (Callicebus cupreus). Należą one do nadrodziny małp szerokonosych, zamieszkujących tropikalne lasy północnej części Ameryki Południowej, głównie Nizinę Amazonki.
Wirus w 2009 r. najpierw zaatakował stado tych małp liczące 65 osobników. U co trzeciego zwierzęcia doszło wtedy do zapalenia płuc i wirusowego zapalenia wątroby. Mimo intensywnych prób ich ratowania, aż 80 proc. chorych małp padło.
W tym samym roku stwierdzono zakażenia u jednego z pracowników laboratorium. Potem patogen zaczął się rozprzestrzeniać między ludźmi. Od badacza ośrodka zaraziło się dwóch członków jego rodziny.
Prof. Charles Chiu, specjalista chorób zakaźnych University of California w San Francisco, twierdzi, że ten drobnoustrój nigdy wcześniej nie atakował ludzi. Sądzono nawet, że nie jest w stanie pokonać bariery międzygatunkowej. "Tak było do czasu aż wykryliśmy nowy serotyp tego zarazka" - przyznał uczony.
Nowy wirus, oznaczony skrótem TMAdV (od titi monkey adenovirus), należy do rodziny adenowirusów, z których część od dawna już atakuje ludzi. Wywołują one zakażenia dróg oddechowych, choroby oczu, jelit oraz ostre zapalenia pęcherza moczowego i zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych.
Adenowirusy po raz pierwszy wykryto w 1953 r. w tkance migdałków, tzw. adenoidalnej, stąd ich nazwa. Do tej pory zidentyfikowano około 50 serotypów tego drobnoustroju.
Prof. Charles Chiu, który jest szefem Viral Diagnostics and Discovery Center, uspokaja, że nie ma powodu do wszczynania alarmu. Przyznaje, że jest to wyjątkowo groźny dla małp wirus, być może nawet najbardziej śmiertelny spośród znanych dotąd adenowirusów. Ale od 2009 r. minęły dwa lata i jak dotąd nie stwierdzono dalszego rozprzestrzeniania się tego patogenu wśród ludzi.
U badacza kalifornijskiego laboratorium, który zaraził się adenowirusem TMAdV, doszło do zakażenia dróg oddechowych. Chorował przez miesiąc i miał ataki gorączki, kaszel oraz dreszcze. Podobne dolegliwości miało również dwóch jego krewnych, którzy zarazili się od niego. Ale wszyscy powrócili do zdrowia.
Testy potwierdziły, że cała trójka została zainfekowana tym samym wirusem, który wcześniej zaatakował małpy. Nie ma jednak pewności skąd pochodzi adenowirus TMAdV. Wirusolodzy nie wykluczają, że wcześniejszym jego "gospodarzem" mógł być jeszcze inny gatunek.
Prof. Chiu wykrył przeciwciało tego adenowirusa u jednego z rezusów, gatunku małpy wąskonosej z rodziny makakowatych, który żyje od Afganistanu po Indie i Chiny.
Jego zdaniem, adenowirus TMAdV nie jest jedynym patogenem, który ulega niepokojącej mutacji. Uczony podejrzewa, że odkrycie rozprzestrzenia się tego groźnego patogenu to jedynie "czubek góry lodowej" mutujących zarazków.
"Natura sprawia, że co kilka lat pojawiają się nowe patogeny. Musimy być zatem czujni, bo niektóre z nich mogą zaatakować ludzi" - podkreśla prof. Chiu. Najbardziej niepokojące są te z nich, które zyskały zdolność przenoszenia się między ludźmi.
Na razie jednak nie wykryto żadnych kolejnych przypadków przenoszenia się adenowirusa TMAdV między ludźmi. "Uważam, że obecnie nie ma lokalnego zagrożenia z tego powodu" - stwierdził w wypowiedzi dla "HealthDay News" dr Pascal James Imperato ze State University of New York.
Skomentuj artykuł