Ostre walki w Syrii. Co najmniej 70 ofiar
Co najmniej 50 syryjskich żołnierzy zginęło w poniedziałek w zamachu samobójczym w prowincji Hama na zachodzie Syrii - podało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka. W nalocie sił reżimowych na północno-zachodnią prowincję Idlib zginęło około 20 rebeliantów.
W prowincji Hama kamikadze wysadził w powietrze samochód wyładowany materiałami wybuchowymi. Wśród ofiar śmiertelnych są żołnierze i funkcjonariusze proreżimowej milicji - sprecyzował Rami Abdel Rahman, szef Obserwatorium, mającego siedzibę w Londynie.
Jak dodał, zamach został przeprowadzony przez bojownika z Frontu al-Nosra, radykalnej organizacji islamskiej, która przyznaje się do większości aktów terroru w Syrii od wybuchu antyprezydenckiej rewolty w tym kraju w połowie marca 2011 r.
Oficjalna agencja informacyjna Sana podała, że samochód zamachowca wyładowany był toną ładunków wybuchowych. Według Sany wybuch uśmiercił dwóch cywilów i ranił dziesięciu.
Tymczasem co najmniej 20 rebeliantów zginęło w poniedziałek w nalotach syryjskich sił w prowincji Idlib - poinformowało Obserwatorium. Wśród ofiar śmiertelnych nalotu na miasto Haram jest najprawdopodobniej jeden z powstańczych dowódców.
Większość obszaru prowincji Idlib, graniczącej z Turcją, została opanowana przez rebeliantów walczących z siłami prezydenta Baszara el-Asada, które się stamtąd wycofały. Podobnie jednak jak inne kontrolowane przez rebeliantów tereny prowincja Idlib narażona jest na ataki z powietrza.
Syryjska telewizja publiczna podała, że w poniedziałek doszło również do zamachu w dzielnicy mieszkalnej na zachodzie Damaszku. Kilka osób zostało rannych. Władze przypisują atak "terrorystom", jak zwykle określają antyrządowych rebeliantów.
W dzielnicy Mazze Dżabal mieszczą się ambasady i siedziby sił bezpieczeństwa.
Z kolei w południowych dzielnicach syryjskiej stolicy toczyły się walki między rebeliantami a regularnymi siłami rządowymi; obszar ten był również tego dnia bombardowany - donosi agencja AFP.
Skomentuj artykuł