Putin z Obamą o referendum na Krymie
Przywódcy Rosji i USA - Władimir Putin i Barack Obama - rozmawiali telefonicznie o referendum na Krymie. Putin uznał, że jest ono zgodne z prawem międzynarodowym - poinformował w niedzielę Kreml. Biały Dom podał natomiast, że Waszyngton rozważa nowe sankcje.
Obama - według komunikatu prasowego Białego Domu - w rozmowie telefonicznej powiedział Putinowi, że USA i społeczność międzynarodowa "nigdy nie uznają" referendum na Krymie i ostrzegł, że Waszyngton jest gotowy do nałożenia dodatkowych sankcji na Rosję.
Amerykański prezydent uważa, że kryzys na Ukrainie wciąż można rozwiązać drogą dyplomatyczną, ale tylko wtedy, gdy rosyjska armia zaprzestanie wkraczania na terytorium ukraińskie.
Obama "podkreślił, że działania Rosji pogwałciły suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy, i że USA wraz z partnerami europejskimi są gotowe nałożyć dodatkowe koszty na Rosję za jej akcje" - brzmiał komunikat ogłoszony przez Biały Dom.
Tymczasem zdaniem rosyjskiego przywódcy mieszkańcy Krymu w niedzielnym referendum mieli okazję swobodnie wyrazić swą wolę i ukazać swą determinację. Podkreślił, że referendum "całkowicie odpowiada normom prawa międzynarodowego i postanowieniom ONZ". Przywołał przykład Kosowa, którego parlament jednostronnie w lutym 2008 roku proklamował niepodległość od Serbii - zaznaczyły służby prasowe Kremla.
Według oświadczenia Kremla obaj prezydenci zgodzili się, że mimo różnic należy wspólnie szukać sposobów na ustabilizowanie sytuacji na Ukrainie.
"Omówiono różne aspekty sytuacji kryzysowej na Ukrainie. Władimir Władimirowicz Putin zwrócił uwagę na niezdolność i brak chęci obecnych władz w Kijowie do poskromienia nieokiełznanej przemocy grup ultranacjonalistów i radykałów, którzy destabilizują sytuację i terroryzują cywilów, w tym ludność posługującą się językiem rosyjskim i naszych rodaków" - oświadczył Kreml.
Putin powiedział też, że obserwatorzy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) powinni być rozmieszczeni we wszystkich regionach Ukrainy, nie tylko na Krymie.
Skomentuj artykuł