Serbia: Wielka demonstracja w Belgradzie
Kilkadziesiąt tysięcy ludzi ze wszystkich stron Serbii demonstrowało w sobotę pod gmachem parlamentu niezadowolenie z powodu 20-procentowego bezrobocia i korupcji w rządzie. Zebrani na wezwanie opozycji manifestanci domagali się wcześniejszych wyborów.
Uczestnicy demonstracji zorganizowanej przez narodowców z Serbskiej Partii Postępowej (SNS) oskarżali rząd Partii Demokratycznej i prezydenta Borisa Tadicia, który stoi na czele proeuropejskiej koalicji, o spowodowanie wszystkich klęsk, jakie spadły na Serbię - relacjonowała belgradzka rozgłośnia B-92.
Protesty dotyczyły przede wszystkim korupcji oraz polityki gospodarczej i społecznej rządu, który opozycja obarcza odpowiedzialnością za pogłębiające się ubóstwo społeczeństwa.
Przeciętna płaca w Serbii wynosi dziś równowartość 350 euro.
"Od dziesięciu lat Serbia żyje pod panowaniem skorumpowanego i niekompetentnego rządu" - mówił w przemówieniu do tłumu demonstrantów przywódca SNS Tomislav Nikolić.
"Złodzieje, złodzieje!" i "Chcemy zmiany, chcemy zmiany" - skandował tłum.
"To ostatnie ostrzeżenie dla rządu. Nie chcemy robić tak, jak w Tunezji lub Egipcie - chcemy wcześniejszych wyborów!" - oświadczył w przemówieniu do demonstrantów jeden z przywódców opozycji, Velimir Ilić.
Organizatorzy protestu zapowiedzieli, że jeśli rząd nie ogłosi przedterminowych wyborów, za dwa miesiące zwołają do Belgradu nową demonstrację. Wybory parlamentarne w Serbii powinny odbyć się w ustawowym terminie na wiosnę przyszłego roku.
Na placu przed parlamentem zebrało się według organizatorów 70 000 osób, według policji - 55 000.
Demonstracja przebiegła bez incydentów. Jak podała agencja AP, wokół placu władze skoncentrowały 10 000 policjantów.
Nikolić założył SNS w 2008 r., wcześniej kierował skrajnie nacjonalistyczną Serbską Partią Radykalną (SRS) pod nieobecność jej przewodniczącego, byłego wicepremiera Vojislava Szeszelja, sądzonego w Hadze za zbrodnie wojenne.
Skomentuj artykuł