Słoik miodu paraliżuje pracę lotniska
Po próbie grudniowego zamachu na lotniskach panuje napięta atmosfera. Fałszywe alarmy sparaliżowały we wtorek dwa amerykańskie porty lotnicze – w Bakersfield w stanie Kalifornia i w Minneapolis-St. Paul, w stanie Minnesota.
Lotnisko w Bakersfield, miasta położonego w odległości ok. 160 km na północ od Los Angeles, zamknięto po tym jak w bagażu jednego z pasażerów wykryto plastykowe butelki wypełnione płynem, który początkowo zidentyfikowano jako materiał wybuchowy.
Po bliższym zbadaniu zawartości walizki okazało się, że był to zwykły miód. Lotnisko Meadows Field, obsługujące linie krajowe, było jednak zamknięte prawie przez cały dzień i pasażerowie musieli czekać lub szukać innych połączeń.
Właściciel walizki, 31-letni Francisco Ramirez, był przez wiele godzin sprawdzany i przesłuchiwany.
Specjaliści wyjaśniają, w jaki sposób aparatura badająca bagaż mogła wziąć zwykły miód za materiał wybuchowy i uruchomić alarm.
Okazało się, że walizka nie zawiera niczego podejrzanego i została umieszczona na karuzeli do odbioru bagażu przez pracowników linii lotniczej aby zasygnalizować, że wszystkie bagaże zostały już wyładowane.
Doszło jednak do sporego zamieszania, kilka rejsów zostało opóźnionych i nie wszyscy pasażerowie zdążyli na swoje samoloty.
Skomentuj artykuł